czwartek, 30 stycznia 2014

Game

- Czekaj! - powiedziała kładąc mu dłonie na klatkę piersiową tak, by móc go odsunąć.
- Co znowu?
- Nie znam Twojego imienia. To niegrzeczne z Twojej strony, że się nie przedstawiłeś - pogroziła mu palcem. Spojrzał na nią z otwartymi ustami i błagalnym wzrokiem.
- Jestem Jared.
- Miło mi, Alice - powiedziała podając mu dłoń. Chłopak chwycił ją z uśmiechem na ustach. Dziewczyna przyjaźnie potrząsnęła ręką i już puszczała uścisk, gdy nagle poczuła szarpnięcie i znalazła się niebezpiecznie blisko niego. Czuła jego dłoń na plecach, jego ciepły oddech. Głowa niebieskookiego zbliżała się do jej. Chłopak w duchu odetchnął z ulgą. Do trzech razy sztuka, tym razem na pewno się uda. Pochylił twarz, ale dziewczyna w ostatnim momencie uchyliła głowę i zwinnym ruchem wyswobodziła się z jego objęć.
- Och, co znowu?
- Nie ładnie tak całować na pierwszej randce - odpowiedziała z dziecinnym uśmiechem. - Czekaj. To nawet nie jest randka.
- Co jutro robisz?
- To nie jest takie proste, kochany - zaśmiała się i ruszyła dalej w stronę domu.

Ciemna ulica, zmęczone, uliczne lampy, kompletna cisza. Szli obok siebie, ale jakby osobno. On myślał o niej nieprzerwanie. Co to miało znaczyć? Próbował przypomnieć sobie każde jej słowo. Myślał, że są tam ukryte jakieś znaki, które przeoczył. Ona kołysała się trzymając ręce w kieszeniach. Jej różnokolorowe końcówki włosów postanowiły pohuśtać się na tych delikatnych kosmykach. To w lewo, to w prawo. Dzieliło ich może pół metra. Obserwował każdy jej ruch, każdy lekko postawiony krok. Ona co jakiś czas odwracała się by upewnić się, że za nią idzie, przy okazji posyłając mu ten uśmiech, o którym nie wiedziała, że go posiada. To ten uśmiech zawrócił mu w głowie najbardziej. Za każdym razem, razem z ustami, śmiały się także jej oczy. Więc nie mógł być dla niej obojętny. Gdyby był nie zachowywałaby się tak. Tak naprawdę nie znał jej wcale, nie wie jaka jest przy chłopakach takich jak on. Jest i jej ulica. Od domu dzieliło ich kilkadziesiąt metrów. Zwolniła krok, by mógł jej dorównać. Spojrzał na nią, na jej zamyśloną twarz. Nie wiedział co dzieję się po przekroczeniu progu tego budynku. Stali przed furtką prowadzącą do dużego, jednorodzinnego domu. Wyglądała przepięknie. Zmęczone, zielone oczy, w których na co dzień widać przede wszystkim radość do wszystkiego, ale o godzinie takiej jak ta, dziewczyna zdejmowała tą maskę i po raz pierwszy zobaczył tam coś innego. Była samotna. Czuła się mała na tym świecie. Patrzyła na niego. Na każdy ledwo widzialny kontur jego twarzy. Wiedziała, że to się inaczej nie skończy. Ale jeszcze nie była tego pewna. Wolała najpierw się upewnić. Podeszła do niego i mocno wtuliła się w niego. Chciała go pocałować, ale wtedy to wszystko potoczyłoby się tak jak zawsze. Dzisiejszej nocy mogła pozwolić sobie tylko na to, jego usta jeszcze przez dłuższy czas będą dla niej niedostępne. Objął ją i położył głowę na jej miękkich włosach. Czuł jej szampon do włosów, jej perfumy, ją. Chciała wypłakać mu się w ramię, ale wtedy zapytałby co się stało a ona musiałaby powiedzieć mu całą swoją historię. A tego nie chciała. Nie teraz, kiedyś mu powie. Jeżeli wszytko nie zboczy na ten pieprzony tor, na którym nie chciała się znaleźć. Nie z nim. Czuła, że on jest inny. W duszy wyśmiewała samą siebie. Przecież to kolejny koleś, który ją wykorzysta i porzuci. Ale ona nie słuchała tego głosu, chciała przez chwilę myśleć, że to może się udać. Było jej ciepło mimo nocnego chłodu. Powoli zwolniła uścisk i odsunęła się na kilka centymetrów. Jego oczy już tęskniły. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie, które do tej pory znał. Chciał ją poznawać, trzymać za dłoń, gładzić włosy. Ledwo się znali a ona już tak zawróciła mu w głowie. Wiedział, że nie będzie łatwo. Ona dużo przeżyła, ale on chce jej pomóc. Brunetka szybkim ruchem zbliżyła twarz do jego policzka zostawiając na nim delikatny pocałunek po czym wbiegła na teren posesji dalej na niego patrząc. Znieruchomiał. Przez jego całe ciało przeszły lekkie ciarki. Jej ciepłe, delikatne usta na jego policzku. Spojrzał na nią i się uśmiechnął. Ona widząc jego reakcję odwzajemniła to tym samym. Machnął ręką mówiąc krótkie "Cześć", obrócił się i postawił pierwsze kroki z wielu, które jeszcze dzisiaj będzie musiał postawić.

- Hej - zawołała. Spojrzał na nią. - Masz rację. Jestem dziewczynką - powiedziała uśmiechając się.

***
Weszła po cichu do budynku. Już przy drzwiach przywitał ją jej pies, łaciaty kundelek bez jednej łapy. Pogłaskała zwierzaka po łbie i udała się do kuchni. Była głodna. Nigdy wcześniej nie czuła tak nieokiełznanego głodu. Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej prawie całe jedzenie, które się tam znajdowało. Zrobiła o wiele więcej kanapek niż zwykle. Wraz z talerzem wypełnionym po brzegi przez różnokolorowe kromki chleba i pełnym nadziei, że coś z niego spadnie psem ostrożnie stąpała po stopniach schodów by jak mysz wślizgnąć się do jej pokoju. Zapaliła lampkę przy biurku, włączyła bardzo cicho radio ustawione na jej ulubiony, rockowy kanał. Wyjęła telefon z plecaka by zobaczyć, czy dotarły do niej jakieś nowości. Wiadomość od Kornelii, w której pisze, że ma do niej zadzwonić kiedy już będzie w domu. Wyszukała jej numer na liście kontaktów i przyłożyła telefon do ucha.

- Cześć.
- O, siema. Dotarłaś?
- Tak. O czym chciałaś pogadać? - spytała brunetka odgryzając kawałek kanapki.
- Mam Ci coś ważnego do powiedzenia - odpowiedziała przyjaciółka poważnym głosem - ale to nie rozmowa na telefon. Możesz być jutro wcześniej w szkole?
- Jasne, będę o 8.
- Ok. Wracał z Tobą Jared? Jakoś w trakcie szukania bibułki się ulotnił.
- Taa - odparła dziewczyna przewracając oczami - uczepił się mnie.
- Ale Ty do niego pierwsza frunęłaś jak pszczółka do kwiatka - zaśmiała się.
- O czym mówisz?
- Oh, come on. Mimo, że jestem totalnie zjarana, widzę jak się na niego patrzysz. Alice, znam Cię już spory czas, wiem o Tobie niemal wszystko.
- Jak bardzo było widać? - spytała przerażona. - O mój... Co, jeśli zauważył? Co ja narobiłam.
- Spokojnie, przecież się nic nie stało. Słuchaj, muszę kończyć, dokończymy rozmowę jutro. Buźka - rozłączyła się. Leżała na łóżku z telefonem przyciśniętym do klatki piersiowej myśląc intensywniej niż zwykle. On chciał ją pocałować. Na pewno zauważył. Kurwa. Mogła się nie zgodzić, nie wciągnąć tego pierwszego bucha. A potem jeszcze kilku następnych. Dlaczego zgodziła się, by z nią wracał? Gdyby odmówiła miałaby teraz spokój. Ale nie, musiał za nią pójść. Musiał narobić jej bałaganu w głowie. Po chwili poczuła wibrację, spojrzała na ekran telefonu ale nie rozpoznawała numeru. Nie był nawet zapisany. Przełknęła ślinę, co jeśli to Kyle? Wzięła głęboki wdech i nacisnęła zieloną słuchawkę.

- Halo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz