piątek, 28 lutego 2014

Desire

- Tak? – powiedział niepewnie.

Dziewczyna odsunęła się nieco odwracając wzrok. Wstała, wzięła ubrania i udała się do łazienki. Wróciło sumienie, czuła się strasznie. Szybkimi ruchami wyciągnęła plastikowe opakowanie, rozsypała część zawartości na blacie, ułożyła dwie kreski i wciągnęła za pomocą banknotu. Założyła na siebie ciuchy i wróciła do pokoju. Nie było go. Zeszła powoli na dół, do salonu. Patrzyła smutnym wzrokiem na siedzącego chłopaka. Był odwrócony do niej plecami, więc nie widziała jego twarzy. Twarzy, która w tamtej chwili miała milion uczuć na sobie. Nie widział, co myśleć. W jednej chwili go pragnie a w drugiej od niego ucieka. Znowu to zrobiła, ale tym razem to zabolało. Myślał, że już tego nie zrobi, że z nim zostanie, nie będzie uciekać. Podeszła do niego nie odzywając się, wiedziała, że nie tego się spodziewał. Było jej go szkoda, ale dzięki białemu proszkowi odeszły wszystkie myśli, które broniły ją przed tymi uczuciami. Mogła się teraz na niego rzucić i oddać cała, ale wiedziała, że zepsuła to i nie łatwo będzie to odzyskać. Usiadła obok niego a on odwrócił głowę. Chciał na nią spojrzeć, ale wiedział, że jeżeli to zrobi znowu się zatraci w jej kocich oczach, wybaczy wszystko i pozwoli znowu się skrzywdzić. Musiała coś zrozumieć.

- Jared – szepnęła. Słyszał w jej głosie tą rozpacz, która łamała mu serce. – Jared, proszę – powtórzyła kładąc swoją dłoń na jego. On spojrzał na ich złączone ręce po czym lekko wyrwał się z uścisku cały czas patrząc na swoją dłoń. – Przepraszam, znowu zawiodłam… - mówiła – ja po prostu… Jared, lubię Cię. Nawet bardzo, ale po tym wszystkim to… To jakoś tak samo wychodzi, ja chcę tego, ale moje wnętrze mi na to nie pozwala… To jest straszne, bo czuję jakbym w sobie miała jeszcze jedną ‘mnie’, takiego tyrana. Boję się jej – szepnęła. Spojrzał na nią pierwszy raz odkąd tu przyszła. Te piękne, zawsze wesołe, zielone oczy. Po raz drugi widział je zapłakane. Momentalnie przed oczami stanął mu ten dzień, w którym niemal go pocałowała. To tego dnia zaczął tak za nią szaleć. Wtedy też płakała, ale nie przez niego. Płakała z jego winy. Kiedy uświadomił to sobie, przeklinał w myślach. Kurwa, Jared zajebisty z Ciebie chłopak, doprowadziłeś dziewczynę do płaczu. Ona nie patrzyła na niego, nie miała odwagi. Łza lekko powędrowała w jej oka w dół po gładkim policzku ale nie dane było jej dotrzeć do jego krańca. Na jej drodze stanęła jego dłoń, która złapała prawy policzek dziewczyny w celu odwrócenia jej głowy. Brunetka została zmuszona by na niego spojrzeć. Jego oczy były zmartwione. W głębi duszy ostro karał samego siebie, ale ledwo dało się to po nim poznać.

- Chyba Cię kocham – szepnął. Stanęło jej serce, nie spodziewała się tych słów. Jego oczy patrzyły na nią czekając na odpowiedź z jej strony. Ale ona nie potrafiła nic z siebie wydusić, mimo, że chciała mu tyle powiedzieć. Wiele razy otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedziała od czego zacząć. Uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła lekko. Zbliżył głowę i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Dziewczyna pogłębiła go i już po chwili leżeli na kanapie wędrując swoimi dłońmi po ciele partnera. Pragnął z nią to zrobić, ale nie wiedział jak zareaguje, czy znowu nie ucieknie. Dlatego wyznaczył sobie granicę, do której mógł ją dotykać. Ona nie mogła się doczekać, aż tą granicę przekroczy, była bliska szaleństwa. On nadal nie miał koszulki, odziany był tylko w krótkie spodenki. Jeździła delikatnie opuszkami palców po jego nagiej skórze, co sprawiało, że w nim się gotowało. Spojrzał na nią ciężko oddychając i przejechał dłonią po jej nodze zatrzymując się na biodrze. Przegryzł wargę czekając na jej odpowiedź. Kiwnęła lekko głową i pocałowała go. Uśmiechnął się i jednych ruchem zdjął z niej koszulkę. Jego oczom ukazały się jej jędrne piersi, które oplatał jasnoróżowy biustonosz. Cieszył się, że ma więcej powierzchni do dotykania. Jego ręce biegały po jej ciele podczas gdy usta nie miały zamiaru oderwać się od jej warg. Po chwili jednak postanowił zjechać niżej. Składał delikatne pocałunki na jej szyi, na dekolcie, piersiach. Bawił się nimi podczas gdy ona gładziła jego włosy. Robiło jej się strasznie ciepło. Niebieskooki jedną ręką zręcznie rozpiął jej spodenki, które już po kilku sekundach znajdowały się gdzieś w kącie pokoju. Leżeli teraz w samej bieliźnie.

- Jared – powiedziała między pocałunkami. Odsunął się od niej, by móc objąć wzrokiem całą jej twarz. Dziewczyna przegryzła wargę. – Chodźmy na górę – wyszeptała. Chłopak uśmiechnął się zadziornie, złapał brunetkę w pasie i przewiesił przez ramię. Zaśmiała się krzycząc za każdym razem, kiedy pokonywali jakieś wzniesienie. – Puść mnie! – mówiła bijąc go lekko pięściami w plecy. Chłopak doszedł do góry schodów i posłusznie odstawił zielonooką na ziemię. Stała tam, piękna, naturalna, w samej bieliźnie, gotowa oddać mu dziewictwo. Zaśmiała się i uciekła w śmiechu do jego pokoju. Pobiegł za nią z uśmiechem na ustach. Wszedł do pomieszczenia i spojrzał na nią, czekała na niego po drugiej stronie łóżka. Chłopak powoli zaczął okrążać mebel, ale kiedy był już tak blisko jej ona ruszyła do przodu próbując przedrzeć się przez łóżko na drugą stronę pokoju. Niebieskooki szybkimi ruchami złapał ją w pasie i już po kilku sekundach siedziała na nim okrakiem a jej nadgarstki były uwięzione w jego dłoniach. Przyciągnął ją bliżej siebie składając na jej ustach delikatny pocałunek. Dziewczyna uwolniła się z uścisku i złapała jego twarz obdarowując ją delikatnymi całusami. On jeździł dłońmi po jej plecach co jakiś czas schodząc niżej w okolice pośladków, co nie było dla niej żadnym problemem. Po chwili chłopak szybkim aczkolwiek delikatnym ruchem zamienił ich miejscami. Teraz on siedział na niej.

***

Patrzył na jej piękne, nagie ciało jedną ręką lekko gładząc wewnętrzną stronę jej uda. Zagryzała wargę, chciała, by już się odważył to zrobić. Dawaj Leto, nie będę czekała wieczności. Złapała jego głowę by po chwili zbliżyć ją do siebie i przykleiła się do jego ust. Cicho wyszeptała jego imię a on uśmiechnął się zadziornie. Jego dłoń w ciągu sekundy przeniosła się z nogi dziewczyny w jej miejsce intymne. Lekko jęknęła kiedy poczuła poruszające się w niej palce chłopaka. Jej oddech stał się nieco cięższy, tak samo jak jego. Na początku robił to wolno, nie chciał zrobić jej krzywdy. Była jak płatek kwiatu, taka delikatna. Widząc w jej oczach pragnienie większej ilości tej rozkoszy przyspieszył, na co ona zareagowała lekkim odchyleniem głowy. Przegryzła wargę i złapała jego plecy wbijając w nie paznokcie.

- Jared – wyszeptała.
- Tak? – odpowiedział.
- Proszę, zrób to – spojrzała na niego. W jego oczach było zarówno pożądanie jej całej jak i lęk, zatroskanie.
- Nie boisz się, że będzie boleć? – powiedział na chwilę przerywając dawanie jej tego, o co prosiła wzrokiem. – Pierwszy raz może boleć…
- Jared… Ja nie jestem... – odwróciła głowę. Spojrzał na nią zdziwionymi oczami. Nawet nie musiał jej o nic pytać. Opowiedziała mu całą historię z Kyle'm.
- Zabiję drania - powiedział chwytając spodenki po czym zaczął je na siebie nerwowo wkładać.
- Jared...
- Jak on mógł tak Cię potraktować?!
- To już przeszłość. Przeprosił mnie, rozumiesz? Nie wiem czy tego żałował, ale między nami jest dobrze. Nie krępuję się stojąc koło niego, potrafię spojrzeć  w jego oczy.
- Ale...
- Żadnego "ale" - powiedziała łapiąc go za dłonie. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się czule. - Wszystko jest w porządku, okay? - Widziała jak jego emocje opadają. Usiadła koło niego zakrywając ciało pościelą i oparła głowę o jego ramię.
- Chciałem być tym pierwszym – powiedział smutno patrząc na swoje dłonie. Uśmiechnęła się lekko.
- Gdybym wcześniej wiedziała, że spotkam takiego chłopaka jak Ty to uwierz mi – zaczęła – byłbyś pierwszy – wyszeptała do jego ucha. Chłopak zwrócił głowę w jej stronę i pocałował ją. Po chwili usłyszał znajome dźwięki otwieranych drzwi.
- Idź się ubierz i zejdź na dół – powiedział wstając i pocałował ją jeszcze raz – poznasz moich rodziców.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Przed chwilą omal się z nim nie kochała a teraz ma poznać jego rodziców. Tego było za wiele. Podczas gdy brunetka się przebierała, chłopak zszedł na dół by przywitać rodzicieli.

- Jared, skarbie – powiedziała kobieta w podeszłym wieku – mam nadzieje, że dobrze Ci minął weekend bez staruszków?
- Mamo, po pierwsze, nie jesteś jeszcze taka stara – zaśmiał się – a po drugie, weekend minął mi znakomicie. Wpadła do mnie… Koleżanka. Zaraz tu zejdzie, więc będziecie mieć okazję ją poznać.
- Czyżby mój synek się zakochał? Carl, kochanie, zrób cztery kawy – krzyknęła do męża – czy Twoja dziewczyna pija kawę?
- Mamo, to nie jest moja dziewczyna – powiedział sam sobie nie wierząc. – To tylko koleżanka.
- Ja coś o tym wiem, kochaniutki. Zaczyna się na koleżeństwie a kończy małżeństwem. Pomóż mi lepiej z tymi walizkami, bo widzisz, że matka stara, niedołężna.

Chłopak zaśmiał się i chwycił bagaże. 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Love

- Panno Mitchell, proszę się obudzić.
- Co – przetarłam oczy – co się dzieje?
- Musimy zrobić pani niezbędne badania – powiedział lekarz. Skądś znam tą twarz, ale za cholerę nie pamiętam skąd. Wstałam a pielęgniarka podała mi dwa kubeczki – jeden z tabletkami, a drugi z wodą. Patrzyłam na pigułki chwilę po czym wrzuciłam je do ust zapijając napojem. Za rozkazem doktora usiadłam na wózku inwalidzkim i poczułam się senna. Moje powieki nigdy nie były takie ciężkie. Dlaczego…

Obudził mnie tępy dźwięk, więc otworzyłam jedno oko, by po chwili je zamknąć. Świetnie, ktoś postawił przede mną wielką lampę. Ale gdzie ja tak właściwie jestem. Siedzę, to wiem. Czekaj, nie mogę ruszyć rękoma i nogami. Co to jest? Dlaczego moje ręce są przywiązane do jakiegoś krzesła? Co się tu do cholery dzieje? Słyszę jakieś głosy, ktoś z kimś rozmawia. Całą uwagę skupiam na nich i po chwili dokładnie słyszę co mówią.

- Ale dlaczego chcesz to załatwić w taki sposób? – zapytała z wyrzutami kobieta.
- A co chcesz z tym zrobić? Dla niej już nie ma ratunku, więc co za różnica jak zabijemy ją jakimiś zastrzykami czy poprzez elektryczne krzesło? Jesteśmy naukowcami i doskonale wiesz, że czasem trzeba poświęcić jednego człowieka dla dobra całego społeczeństwa. Chociaż człowiekiem bym jej nie nazwał, bo – spojrzał na mnie – żaden organizm żywy nie zachowałby się tak w obliczu śpiączki jak ona. To jakieś monstrum.

Kobieta spojrzała na mnie z żalem w oczach a ja powoli łączyłam wątki. Chcą mnie zabić. Krzesłem elektrycznym. Wybrali dla mnie najgorszą śmierć z możliwych. I niby dlaczego? Jestem potworem? Dlaczego nic nie pamiętam? Kurwa, jaka śpiączka, o co im chodzi? To chyba jakiś nieśmieszny żart. Blondynka podchodzi do mnie wraz z doktorem a ja patrzę na nich szerokimi oczami.

- Kornelia – mówię do niebieskookiej – dlaczego mi to robicie? – nie odpowiedziała, spojrzała na doktora i udała się do pokoju dla personelu. Zwróciłam głowę w stronę lekarza i łzy napłynęły mi do oczu. – Jared – kręcę głową – proszę, nie rób mi tego. Dlaczego Jared? Dlaczego?! – krzyczę.
- Uspokój się to nie będzie niepotrzebnych ofiar – zaczął.
- I tak chcecie mnie zabić – zaśmiałam się. – Uważacie, że jestem jakimś potworem, chorą psychicznie osobą, tak? Zamiast mi pomóc i podejść do tego po ludzku to wolicie od razu mnie uśmiercić. Dorośle, Leto. Naprawdę.
- Nie rozumiesz – zdjął okulary, które od początku miał założone – wiele razy próbowaliśmy jakoś się  z Tobą dogadać, ale Ty jesteś nieprzewidywalna. Owszem, Kornelia dalej chciała próbować, ale ja już nie mam po prostu sił. Wiesz, że to co Ci się stało nie jest normalne i zdarzyło się pierwszy raz od początku istnienia wszechświata – wyolbrzymił to.
- I to jest powód, żeby mnie zabijać.

Nie odpowiedział. Odszedł ode mnie i przez pół godziny siedziałam w totalnej ciszy. Po tym czasie widziałam kilka osób ubranych w jakieś kombinezony a między nimi Jareda.

- Przepraszam Alice – zaczął, a w jego oczach widziałam napływające łzy – ale naprawdę musimy to zrobić.

Zaczęłam krzyczeć. Darłam się tak głośno jak jeszcze nigdy. A on stał kilka metrów przede mną, pomiędzy tymi ludźmi w kombinezonach i nic nie robił. Tylko stał, a ja krzyczałam. Łzy leciały po moich oczach i po jego oczach. Wyłam z bólu, fale przeszywały całe moje ciało, krzyczałam, że go kocham, że przepraszam, że ma przestać. Nie reagował. Stał tak co chwila wycierając  nowe łzy na jego policzkach.

- Jared proszę Cię, Jared!



Dziewczyna w ciągu sekundy znalazła się z pozycji leżącej w siedzącą ciężko oddychając. Miała szeroko otwarte oczy a na jej plecach czuła maleńkie kropelki potu. Rozejrzała się wokół ale zauważyła brak osoby, obok której chciała się teraz znaleźć. Szybkim ruchem wstała przy czym poczuła lekkie ukłucie w głowie. Poszła do łazienki się odświeżyć, i zeszła na dół do kuchni po szklankę wody. Wlewając zauważyła, że w pokoju obok leży ciemnowłosy. Wzięła łyka napoju, odstawiła szklankę i podeszła do niego. Wyglądał tak słodko jak spał, jego lekko otwarte usta, potargane włosy. Położyła się obok po cichu, tak by go nie zbudzić. Wtuliła się w niego dotykając jego nagiego torsu. Po jej całym ciele przeszedł przyjemny dreszcz, po raz pierwszy była z nim tak blisko i miała go na wyciągnięcie ręki. Mogła teraz dotknąć każdego centymetra jego ciała. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i uchylił jedno oko. Uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła tym samym. Zbliżyła głowę do jego twarzy i złożyła na jego policzku całusa. On objął ją ręką i jednym ruchem znalazł się nad nią. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i z bijącym sercem. W głębi duszy pragnęła by teraz rzucił się na nią jak głodne zwierzę na kawałek mięsa. Ale on tylko się na nią patrzył.

- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz pocałować – szepnął.
- To zrób to – odpowiedziała.
- Jesteś pewna? Nie chcę po raz kolejny Cię stracić.
- Jestem tego tak pewna – złapała jego głowę – jak tego, że oddycham. Chociaż brakuje mi przy Tobie tlenu. – spojrzał na nią zadziornie się uśmiechając.
- Ale wiesz, wolę mieć stu procentową pewność.
- Możesz być pewny – powiedziała najseksowniejszym głosem jaki potrafiła z siebie wydobyć. Chłopak uśmiechnął się szerzej i zbliżał głowę do jej twarzy, kiedy ona po raz kolejny mu się wyślizgnęła. Zaczęła uciekać śmiejąc się.
- Nie no, tego już za wiele. Ty razem przegięłaś – oznajmił niebieskooki i zaczął gonić dziewczynę. Alice kilkukrotnie okrążyła kanapę po czym skierowała się schodami na górę – do jego pokoju. Wleciała i zatrzasnęła za sobą drzwi mając kilka dodatkowych sekund, ale zamiast szukać drogi do dalszej ucieczki stanęła naprzeciw drzwi przegryzając wargę. Długie, brązowe włosy opadały delikatnie na jej ciało, kiedy on wszedł do pokoju. Zdecydowanym ruchem podszedł do niej i przywarł do ściany tak, że dzieliły ich milimetry.
- Teraz już mi nie uciekniesz – mówił w przerwach ciężko oddychając. Złapał za jej policzek i mocnym ruchem wpił się w jej delikatne usta. Brunetka chwyciła jego głowę pogłębiając pocałunek. Jej dłonie wędrowały po jego rozpalonym ciele a on drugą rękę opartą miał o ścianę. Nie mógł pozwolić sobie na więcej niż pocałunek, pomimo, że tak bardzo pragnął ją teraz dotykać. Pozwalał jej na te ruchy, bo chciał czuć na sobie jej gładkie dłonie. Nagle jednym ruchem skoczyła na niego oplatając nogami jego brzuch a on przeniósł swoje ręce z jej policzka i zimnej ściany na jej pośladki. Spojrzała w jego oczy, które iskrzyły i były prawie granatowe. On przez chwilę myślał, że znowu spróbuje mu uciec, ale na jego szczęście została na miejscu oplatając dłonie wokół jego szyi. Zwinnymi ruchami przeniósł ją na łóżko i po chwili już na niej leżał całując namiętnie. Ona niepozornie zbliżała dłonie w kierunku jego spodenek, gdy chłopak nagle wstał.
- Dobranoc – rzucił i udał się w stronę wyjścia.
- Nie możesz mnie teraz zostawić! – powiedziała z wyrzutami zielonooka, a widząc, że to nie poskutkowało odwróciła się do niego plecami z obrażoną miną. Po chwili poczuła na sobie jego męskie dłonie i ciepło jego ust na szyi.
- Masz rację, mogłabyś mi znowu uciec, a tego bym sobie nie wybaczył – wyszeptał wprost do jej ucha. Dziewczyna uśmiechnęła się i zasnęli.


Obudziły ją promienie słońca, więc przetarła oczy przypominając sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Ciekawiło ją, czy gdyby nie zasnęła robiliby to. Pomimo wszystko nie żałowała. Po raz pierwszy nie nienawidziła siebie za to, że zrobiła coś takiego. Czuła się dziwnie, inaczej. Nie poznaję Cię, Mitchell. Odwróciła głowę w stronę jego twarzy i uśmiechnęła się. Nie mogła się napatrzeć tego widoku. Dotknęła lekko jego skóry, po czym zaczęła gładzić ciemne włosy.
- Dzień dobry – wyszeptał otwierając oczy i przyciągnął ją bliżej siebie. Zielonooka patrzyła w jego niebieskie oczy, w których przez moment było mnóstwo niepokoju, wahania i stresu, ale widząc jej uśmiech to wszystko się ulotniło. Złożył na jej ustach lekki pocałunek na co ona zareagowała tym samym tylko ze zdwojoną siłą. Chciała go całować, być przy nim póki jeszcze może. Sekundę później leżała już na nim a on biegał dłoniami pod jej koszulką. Spojrzała na niego przegryzając wargę.

- Jared…

niedziela, 23 lutego 2014

Lost

- Alice gdzie jesteś?
- Jared – mówiła – Jared pomóż mi. Nie chce, żeby oni mi coś zrobili.
- Kto? Powiedz mi gdzie jesteś? – niemal krzyczał do słuchawki.
- Nie wiem Jared… Jakiś pokój, nie wiem co się dzieje. Pomóż mi.
- Jak Ty się tam znalazłaś?
- Zadzwoniłam do Pete’a, żeby mi dał jakiś towar – płakała – spotkaliśmy się w parku i on mnie tu zaprowadził.. I… Boję się, że coś mi zrobi…
- Alice, posłuchaj mnie. Schowaj telefon i nie bój się, dobrze? Zaraz tam będę. Musisz być dzielna.

Chłopak rozłączył się i szybkim krokiem skierował się w stronę domu, który bardzo dobrze znał. Blondynka szła za nim próbując go dogonić. A on po raz kolejny się nienawidził. Nienawidził siebie za to, że ich ze sobą zapoznał. Przecież znał go całe życie, wie jak potrafi potraktować dziewczyny.

- Poczekaj no, nie mam takich ruchów jak Ty – krzyczała za nim Kornelia. Chłopak w jednej sekundzie przypomniał sobie, że ona także szuka dziewczyny i gwałtownie się zatrzymał. Poczekał aż blondynka dorówna mu kroku i ruszyli dalej. – Wiesz, gdzie jest?
- I to za dobrze – mówił przez zęby. – Kiedyś tam często przebywałem.
- Więc gdzie idziemy?
- Do Pete’a.
- Tego dilera, którego zaprosiłeś na jej urodziny? Ona tam jest?
- Niestety. Dlatego trzeba się pospieszyć. Kornelia, ja znam takich ludzi jak on. Są nieprzewidywalni. A skoro Alice chciała od niego narkotyki…
- Narkotyki?!
- Nie wiem co dokładnie. Ale skoro chciała to on jest zdolny do wszystkiego. Kurwa jak ja siebie nienawidzę.
- Będzie dobrze – poklepała go po plecach. On spojrzał na nią w niepokojem w oczach.

Zbliżali się do obskurnego budynku, w którym znajdowała się brunetka obmyślając plan.
- Ty go omamisz, wiesz – mówił – pomachasz rzęsami, włosami, czymkolwiek. Ja w tym czasie jej poszukam. Ważne jest to, żebyś odwróciła jego uwagę w stu procentach.
- Dam radę – uśmiechnęła się – nie takie rzeczy się robiło – zaśmiała się i nagle z kamienicy wybiegła jakaś dziewczyna.
- Alice – szepnął ciemnowłosy i wystąpił na przód. Zapłakana brunetka wpadła w jego ramiona z taką siłą, że oboje znaleźli się na chodniku. – Jezu, nic Ci nie jest?
- Jared przepraszam – mówiła płacząc w jego ramiona. Niebieskooki siedział na zimnym betonie tuląc do siebie dziewczynę, której za nic w świecie nie chciał stracić. Pozwolił, by płakała w jego ramie, myśląc w międzyczasie jak dopaść tego drania.
- Dasz sobie radę? – spytała blondynka kładąc dłoń na jego ramieniu. Chłopak odpowiedział skinieniem głowy i patrzył jak dziewczyna znika za rogiem ulicy.
- Chodź – powiedział wstając – zabiorę Cię do domu. Porozmawiamy.

***

- Zrobię Ci herbaty.

Dziewczyna  ukradkiem spoglądała na znikającą postać bruneta. Nie bardzo pamiętała co działo się kilka godzin temu i dlaczego teraz siedzi w jakimś nieznanym pokoju, ale w sumie spodobało jej się to, że chłopak się o nią martwił. Dziewczyno, co z Tobą, ogarnij się, kurwa. Po chwili niebieskooki wrócił z kubkiem gorącego naparu i usiadł obok niej.

- Dlaczego do niego zadzwoniłaś? Alice, wiesz przecież, że narkotyki są złe – mówił do niej. – Mogło Ci się coś stać – czekał na jej odpowiedź, ale jej wzrok był skupiony na podłodze. – Martwiłem się o Ciebie.
- Przepraszam – szepnęła odwróciwszy głowę w jego stronę. – Naprawdę przepraszam. Nie miałam pojęcia, że to się tak potoczy.
- Nie, to ja przepraszam. Nie wiedziałem co przeszłaś, nie powinienem Cię wtedy pocałować.
- To nie Twoja wina – powiedziała łapiąc go za rękę. – Kiedyś może znowu się pocałujemy, ale tym razem może będę trzeźwa.
- To znaczy, że nie chcesz zrywać znajomości?
- Oczywiście, że nie – oparła się o niego. – Jesteś jedynym chłopakiem od czasu… - przerwała. – Naprawdę dobrze mi się z Tobą spędza czas.
- Mi też – uśmiechnął się. – Masz herbatę, powinna pomóc. I masz mi już więcej nie brać żadnego świństwa. Sam kiedyś w to wpadłem.  Nie chcę żeby i Ciebie to spotkało – objął ją po czym podszedł do komody. – Jaki lubisz kolor?
- Czerwony – odpowiedziała i wzięła łyka napoju – a co?
- Łap – rzucił w jej stronę męską koszulką w tym kolorze. Dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem. – Nie pozwolę Ci się włóczyć po mieście. Będziesz spała u mnie.
- A Twoi rodzicie?
- Nie ma ich – powiedział szukając dolnej części jej dzisiejszej pidżamy. – Wyjechali do dziadków czy gdzieś. Nie wiem.
- Czyli mamy cały dom dla siebie, tak? – spytała zmysłowym głosem obejmując go od tyłu.
- Teoretycznie tak – odpowiedział odwracając się w jej stronę i odwzajemniając uścisk.
- To co będziemy robić? – patrzyła w jego niebiańskie oczy, które zrobiły się nieco ciemniejsze.
- A co chcesz? – spytał przybliżając twarz. Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie i zagryzła wargę.
- Noc filmowa! – niemalże krzyknęła wyswobadzając się z uścisku. Wzięła ciuchy i udała się do łazienki śmiejąc się. Chłopak westchnął i uśmiechnął się. Kochał i jednocześnie nienawidził, kiedy tak robiła. Chciał ją pocałować jeszcze raz, tym razem pod jej pozwoleniem. Wyjął z szafki jeszcze jedne spodenki, które jednym ruchem znalazły się na nim zamiast spodni. Ściągnął koszulkę i udał się na dół, do kuchni, by przygotować popcorn. Po kilkunastu minutach w progu pomieszczenia stanęła dziewczyna. Spojrzeli na siebie i obojgu zrobiło się tak samo gorąco. On widział jej zgrabne nogi, podobało mu się jak jego luźna koszulka wisi na jej sylwetce, jej spięte w kok włosy i brak makijażu. Naturalna powodowała, że zakochiwał się w niej jeszcze bardziej. Ona spoglądała na jego tors. Jeszcze miesiąc temu myślała, że pod koszulkami, które zwykł nosić jest tylko marny szkielet, ale teraz patrzyła na idealnie wyrzeźbione ciało. W tym świetle jego oczy wydawały się jeszcze bardziej niebieskie a włosy delikatniejsze niż płatek róży. Uśmiechnął się do niej na co lekko się zarumieniła. Spuściła wzrok na swoje stopy.

- Chodź – powiedział podchodząc do niej – wybierzesz jakiś film a ja skoczę do piwnicy po coś do picia. – posadził ją na kanapie i dał do ręki pilota. Udał się schodami w dół dziękując, że jest tu tak chłodno. Jej ciało, mimo, że było w większości zakryte, powodowało, że się gotował. Stanął przed lodówką wypełnioną po brzegi różnymi napojami i już chciał chwycić dwie puszki piwa, ale stwierdził, że po tym, co się ostatnio działo wolał mieć ją trzeźwą. Ona upewniła się, że chłopak na jakiś czas zniknął z pokoju i udała się do łazienki. Wyjęła mały woreczek i rozsypała trochę na blacie. Tym razem mniej, żeby mną tak nie jebnęło. Ułożyła z tego dwie małe kreski, które po sekundzie były już w niej. Wiedziała, że robi źle, ale miała wytrzymać z nim całą noc, potrzebuje jakiegoś dopalacza. Ogarnęła się trochę i ruszyła na dół chowając po drodze plastikowe opakowanie do spodni. Usiadła na kanapie i przeglądała filmy w wypożyczalni, ale na żaden nie mogła się zdecydować. Poczekała więc aż brunet wróci i pomoże jej w wyborze.

- I co masz? – spytał uśmiechając się i siadając obok niej.
- Nic. Nie wiem co chcę obejrzeć. Ty coś wybierz – odpowiedziała wtulając się w niego.
- No dobra – zaśmiał się. – Na co masz ochotę?
- Może jakiś horror.
- Nie boisz się? – spytał patrząc na nią troskliwie.
- Boję – odpowiedziała – i o to chodzi – szepnęła.


Chłopak zaśmiał się i włączył pierwszy lepszy film. Brunetka wtuliła się w niego a on objął ją ramieniem. Nie zauważył, kiedy dziewczyna zasnęła, więc po cichu wyłączył telewizor i wziął  ją na ręce w celu zaniesienia do jego łóżka. Nigdy nie niósł tak lekkiej dziewczyny. Wydawała się piórkiem w jego objęciach. Spojrzał na nią, tak ślicznie wyglądała, kiedy spała. Udał się z nią na górę pilnując, by w nic nie uderzyć i ułożył ją na łóżku. Przykrył kołdrą i ukucnął obok niej. Przez chwilę gładził jej włosy napawając się widokiem dziewczyny śpiącej w jego ubraniach pod jego pościelą. Pocałował jej czoło i wrócił na dół, gdzie rozłożył kanapę i zasnął.

czwartek, 20 lutego 2014

Over

Otworzyła oczy, bo raziło ją światło popołudniowego słońca. Bolała ją głowa, więc postanowiła nie wstawać na razie z łóżka. Podniosła telefon leżący koło niej i zobaczyła kilka wiadomości i nieodebranych połączeń. Kornelia próbowała się do nie dodzwonić, więc dziewczyna wybrała jej numer i wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Dzień dobry – powiedziałam ochrypłym głosem.
- Siema – odpowiedziała blondynka – jak się czujesz?
- Źle. Boli mnie głowa i sucho mi w gardle. A poza tym, słyszysz mój głos. Jak się wczoraj bawiłaś?
- Zajebiście, ale Ty chyba lepiej – zaśmiała się.
- Co? – szepnęła z przerażeniem.
- No nie pamiętasz? – spytała, a nie otrzymując odpowiedzi wybuchła śmiechem. – Naprawdę nie pamiętasz! Dziewczyno, kleiłaś się do Jareda jak rzep psiego ogona. Ale widać on był z tego zadowolony.
- O kurwa – powiedziała i rozłączyła się. Próbowała przypomnieć sobie cokolwiek, co działo się poprzedniego wieczoru. Przed jej oczami było tylko mnóstwo dymu i litry lejącej się wódki. Po chwili widziała siebie trzymającą niebieskookiego za rękę, jego zbliżające się usta, pocałunek. Nie, to nie może być prawda. Spojrzała na telefon – kilka wiadomości. Nadawcą nie był nikt inny jak Jared. „Jak się czujesz?” . Czuła się okropnie, bo wczoraj dopuściła się czegoś, czego nie powinna. Odpisała mu, że jest dobrze i rzuciła telefon w głąb pościeli.

***

- Będę za kilka godzin! – rzuciła i wyszła.

Szła powolnym krokiem do miejsca, gdzie znajdowały się trzy małe stworzonka. Bała się spotkania z nim, wiedziała, że będzie musiała go spytać czy to prawda czy jednak jej głupi sen. Wiedziała, że będzie musiała się mu tłumaczyć, a tego obawiała się właśnie najbardziej. Kiedy wchodziła do pomieszczenia on już tam był.

- Hej – powiedziała nieśmiało nie patrząc na niego. On odwrócił się w jej stronę i odpowiedział tym samym.
- Jared ja… - zaczęła siadając.
- Co? – spytał i usiadł obok niej.
- Przepraszam za to, co się wczoraj stało, ja – mówiła wbijając niespokojny wzrok w podłogę – ja nie powinnam tego robić. I, wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale… Będzie lepiej, jeżeli nie będziemy się spotykać tak jak robiliśmy to dotychczas…
- Co Ty wygadujesz? – spytał spokojnie.
- Jared, nie wiesz jaka jestem. Znamy się raptem miesiąc – powiedziała patrząc w jego oczy po raz pierwszy dzisiaj.
- Ale chcę Cię poznać – odpowiedział łapiąc ją za dłonie, ale dziewczyna szybkim ruchem się uwolniła i wstała.
- Uwierz mi, nie chcesz. Przepraszam, ale naprawdę nie możemy się więcej widywać. Nie mam pojęcia co zrobisz z kotami, ale – próbowała powstrzymać łzy – one nie mogą tu zostać..
- Ale…
- Ty też nie – przerwała mu. Chłopak podniósł się i włożył zwierzaki do pudła. Podszedł do niej i spojrzał w jej oczy. Wiedział, że nie chce tego robić, ale nie miał pojęcia co nią kieruje. – Idź już – powiedziała odwracając wzrok i z trudem powstrzymując cisnące się łzy. Brunet wyszedł a ona upadła na kanapę płacząc.
- Jestem beznadziejna, jestem kurwa beznadziejna – powiedziała do siebie. Wzięła w dłoń telefon przypominając sobie, że wczorajszego wieczoru wzięła od kolegi niebieskookiego numer telefonu. Przebiegła po liście kontaktów w jego poszukiwaniach i lekko uśmiechnęła się widząc jego imię wśród innych numerów. Przyłożyła słuchawkę do ucha i oczekiwała na odzew z bijącym sercem.
- Tak słucham?
- Pete? Z tej strony Alice, mam do Ciebie pewną prośbę.

***

Chłopak szedł pustymi ulicami nienawidząc siebie za to, że pozwolił sobie na ten krok. Kurwa, gdyby nie to, siedziałbym teraz obok niej. Wstąpił do pobliskiego sklepu nocnego i kupił dwie butelki najtańszego wina i paczkę papierosów. Następnie udał się do znanego wszystkim miejsca przesiadywania takich ludzi jak on – opuszczony budynek koło szkoły. Na jego szczęście nikogo tam nie było, więc  mógł robić co mu się żywnie podobało. Po wypiciu pierwszej butelki i spaleniu kilku fajek już go nie obchodziła, nie myślał o niej. Po chwili do pomieszczenia weszła Kornelia z telefonem w dłoni i niepokojem w oczach.

- Widziałeś Alice?
- Nie – odpowiedział wypuszczając dym z ust.
- Kurwa – powiedziała chodząc nerwowo po pokoju. – Próbuję się do niej dodzwonić od godziny i nie odbiera, to do niej niepodobne.
- Pewnie ma lepsze zajęcia niż pilnowanie telefonu – odparł. Dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem w oczach.
- Słucham? Koleś, jeszcze wczoraj byłeś iście zadowolony, że chce spędzać z Tobą każdą sekundę i byłeś bliski szaleństwa kiedy tylko zniknęła Ci z oczu a teraz zachowujesz się jakby ktoś Cię podmienił. Co się do cholery stało?
- Kobiety – pokręcił głową. – Powiedziała mi dzisiaj, że przeprasza za to, co wczoraj zrobiła i że nie chce mnie znać – wymruczał. Blondynka otworzyła szeroko oczy i usiadła koło niego.
- Co wczoraj robiliście? Powiedz mi wszystko – ponaglała.
- Nic się nie działo, odprowadziłem ją do domu, gadaliśmy a potem… - przerwał – Potem się całowaliśmy. To tyle.
- Kurwa mać – powiedziała chowając twarz w dłoniach.
- O co wam wszystkim chodzi? – spytał ją z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jared, znasz ją miesiąc, nie wiesz o niej wszystkiego. Ona jest… Inna.
- W sensie?
- Ja ją znam od kilku lat, kurwa mogłam Ci ją wybić z głowy. Posłuchaj, ona spotykała się kiedyś z takim… - przerwała. Lepiej, żeby nie używała tu żadnego imienia, bo wiedziała, że mimo iż niebieskooki tak się zachowuje dalej zależy mu na Alice i nie wiadomo co może zrobić. – Chłopakiem. Kochała go, a on ją podle wykorzystał. Zamknęła się w sobie, nie ufała nikomu. Długo czasu minęło kiedy znowu nauczyliśmy ją dogadywać się z chłopakami. Po tym wydarzeniu każdego uważała za okrutną, zdradliwą świnię.
- Nie wiedziałem – powiedział cicho.
- Skąd mogłeś wiedzieć, nikt o tym nie wiedział.
- Wiesz, gdzie może być?
- No nie mam pojęcia, myślałam, że będzie z Tobą, ale jej tu nie ma.

***

Wszystko jest takie piękne, mimo, że nie wiem gdzie jestem. Ptaszki tak wesoło ćwierkają, wszystko jest kolorowe. Chyba leżę, ale nie wiem gdzie. To trawa! Piękna, zielona, pachnąca trawa, jaka ona zabawna!  A to nade mną to co? Mówią, że to niebo. Kto do mnie mówi? Ah, to wy, chmury! Białe, duże i małe chmurki. Dlaczego jesteście tak daleko ode mnie? Próbuję wyciągnąć do was ręce, złapać was w dłonie ale nie mogę, nie uciekajcie ode mnie, proszę was. Chcecie się bawić, tak? Możemy się pobawić, ale nie wiem w co bawią się chmury, powiecie mi? Ta jedna, ta biała zrobiła z siebie serduszko. A tamta jest królikiem. Tak więc się bawicie, zabawne chmury. A co tam jest? Takie małe, leci za nim biały sznureczek. To samolot? Może chociaż go uda mi się złapać. Próbuję i nic, dlaczego? Niech ktoś mi powie. Usiądę, może zobaczę coś równie zabawnego jak te chmury – one mi się już znudziły. A co tam w dali jest? Jakieś małe klocki wbite w ziemię. Poczekaj, przecież to są budynki. Głupia ja.

***

- Dzwoń do niej ciągle, kiedyś musi odebrać.
- A co ja właśnie robię? – spytał przykładając telefon do ucha już kolejny raz.

Byli niemal wszędzie, w każdym miejscu,  gdzie mogła być. Ale nigdzie nie było po niej żadnego śladu. Nie było jej w domu, w szkole, w starym bunkrze ani na kanapie, na której jeszcze miesiąc temu po raz pierwszy spaliła skręta. Jaredowi coraz bardziej trzęsły się dłonie, ale nie przestawał do niej dzwonić. Kiedyś przecież musi odebrać. Już miał się poddać, kiedy pomyślał, że może tym razem odbierze i jeszcze raz wybrał do niej numer. Po raz kolejny usłyszał sygnał, który jakby dłużył się w nieskończoność, ale to połączenie nie skończyło się tak jak reszta. Usłyszał dźwięk odbieranego telefonu i po chwili ciszę.

- Alice?! – bicie swojego serca słyszał głośniej niż swój głos.

- Jared? – odpowiedziała z płaczem – Jared pomóż…