Otworzyła oczy, bo raziło ją światło popołudniowego
słońca. Bolała ją głowa, więc postanowiła nie wstawać na razie z łóżka.
Podniosła telefon leżący koło niej i zobaczyła kilka wiadomości i nieodebranych
połączeń. Kornelia próbowała się do nie dodzwonić, więc dziewczyna wybrała jej
numer i wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Dzień dobry – powiedziałam ochrypłym głosem.
- Siema – odpowiedziała blondynka – jak się czujesz?
- Źle. Boli mnie głowa i sucho mi w gardle. A poza tym,
słyszysz mój głos. Jak się wczoraj bawiłaś?
- Zajebiście, ale Ty chyba lepiej – zaśmiała się.
- Co? – szepnęła z przerażeniem.
- No nie pamiętasz? – spytała, a nie otrzymując
odpowiedzi wybuchła śmiechem. – Naprawdę nie pamiętasz! Dziewczyno, kleiłaś się
do Jareda jak rzep psiego ogona. Ale widać on był z tego zadowolony.
- O kurwa – powiedziała i rozłączyła się. Próbowała
przypomnieć sobie cokolwiek, co działo się poprzedniego wieczoru. Przed jej
oczami było tylko mnóstwo dymu i litry lejącej się wódki. Po chwili widziała
siebie trzymającą niebieskookiego za rękę, jego zbliżające się usta, pocałunek.
Nie, to nie może być prawda. Spojrzała
na telefon – kilka wiadomości. Nadawcą nie był nikt inny jak Jared. „Jak się czujesz?” . Czuła się okropnie,
bo wczoraj dopuściła się czegoś, czego nie powinna. Odpisała mu, że jest dobrze
i rzuciła telefon w głąb pościeli.
***
- Będę za kilka godzin! – rzuciła i wyszła.
Szła powolnym krokiem do miejsca, gdzie znajdowały się
trzy małe stworzonka. Bała się spotkania z nim, wiedziała, że będzie musiała go
spytać czy to prawda czy jednak jej głupi sen. Wiedziała, że będzie musiała się
mu tłumaczyć, a tego obawiała się właśnie najbardziej. Kiedy wchodziła do
pomieszczenia on już tam był.
- Hej – powiedziała nieśmiało nie patrząc na niego. On
odwrócił się w jej stronę i odpowiedział tym samym.
- Jared ja… - zaczęła siadając.
- Co? – spytał i usiadł obok niej.
- Przepraszam za to, co się wczoraj stało, ja – mówiła
wbijając niespokojny wzrok w podłogę – ja nie powinnam tego robić. I, wiem, że
to zabrzmi dziwnie, ale… Będzie lepiej, jeżeli nie będziemy się spotykać tak
jak robiliśmy to dotychczas…
- Co Ty wygadujesz? – spytał spokojnie.
- Jared, nie wiesz jaka jestem. Znamy się raptem miesiąc
– powiedziała patrząc w jego oczy po raz pierwszy dzisiaj.
- Ale chcę Cię poznać – odpowiedział łapiąc ją za dłonie,
ale dziewczyna szybkim ruchem się uwolniła i wstała.
- Uwierz mi, nie chcesz. Przepraszam, ale naprawdę nie
możemy się więcej widywać. Nie mam pojęcia co zrobisz z kotami, ale – próbowała
powstrzymać łzy – one nie mogą tu zostać..
- Ale…
- Ty też nie – przerwała mu. Chłopak podniósł się i
włożył zwierzaki do pudła. Podszedł do niej i spojrzał w jej oczy. Wiedział, że
nie chce tego robić, ale nie miał pojęcia co nią kieruje. – Idź już –
powiedziała odwracając wzrok i z trudem powstrzymując cisnące się łzy. Brunet
wyszedł a ona upadła na kanapę płacząc.
- Jestem beznadziejna, jestem kurwa beznadziejna –
powiedziała do siebie. Wzięła w dłoń telefon przypominając sobie, że
wczorajszego wieczoru wzięła od kolegi niebieskookiego numer telefonu.
Przebiegła po liście kontaktów w jego poszukiwaniach i lekko uśmiechnęła się
widząc jego imię wśród innych numerów. Przyłożyła słuchawkę do ucha i
oczekiwała na odzew z bijącym sercem.
- Tak słucham?
- Pete? Z tej strony Alice, mam do Ciebie pewną prośbę.
***
Chłopak szedł pustymi ulicami nienawidząc siebie za to,
że pozwolił sobie na ten krok. Kurwa,
gdyby nie to, siedziałbym teraz obok niej. Wstąpił do pobliskiego sklepu
nocnego i kupił dwie butelki najtańszego wina i paczkę papierosów. Następnie udał
się do znanego wszystkim miejsca przesiadywania takich ludzi jak on –
opuszczony budynek koło szkoły. Na jego szczęście nikogo tam nie było,
więc mógł robić co mu się żywnie
podobało. Po wypiciu pierwszej butelki i spaleniu kilku fajek już go nie obchodziła,
nie myślał o niej. Po chwili do pomieszczenia weszła Kornelia z telefonem w
dłoni i niepokojem w oczach.
- Widziałeś Alice?
- Nie – odpowiedział wypuszczając dym z ust.
- Kurwa – powiedziała chodząc nerwowo po pokoju. –
Próbuję się do niej dodzwonić od godziny i nie odbiera, to do niej niepodobne.
- Pewnie ma lepsze zajęcia niż pilnowanie telefonu –
odparł. Dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem w oczach.
- Słucham? Koleś, jeszcze wczoraj byłeś iście zadowolony,
że chce spędzać z Tobą każdą sekundę i byłeś bliski szaleństwa kiedy tylko
zniknęła Ci z oczu a teraz zachowujesz się jakby ktoś Cię podmienił. Co się do
cholery stało?
- Kobiety – pokręcił głową. – Powiedziała mi dzisiaj, że
przeprasza za to, co wczoraj zrobiła i że nie chce mnie znać – wymruczał.
Blondynka otworzyła szeroko oczy i usiadła koło niego.
- Co wczoraj robiliście? Powiedz mi wszystko – ponaglała.
- Nic się nie działo, odprowadziłem ją do domu, gadaliśmy
a potem… - przerwał – Potem się całowaliśmy. To tyle.
- Kurwa mać – powiedziała chowając twarz w dłoniach.
- O co wam wszystkim chodzi? – spytał ją z dziwnym
wyrazem twarzy.
- Jared, znasz ją miesiąc, nie wiesz o niej wszystkiego.
Ona jest… Inna.
- W sensie?
- Ja ją znam od kilku lat, kurwa mogłam Ci ją wybić z
głowy. Posłuchaj, ona spotykała się kiedyś z takim… - przerwała. Lepiej, żeby
nie używała tu żadnego imienia, bo wiedziała, że mimo iż niebieskooki tak się
zachowuje dalej zależy mu na Alice i nie wiadomo co może zrobić. – Chłopakiem.
Kochała go, a on ją podle wykorzystał. Zamknęła się w sobie, nie ufała nikomu.
Długo czasu minęło kiedy znowu nauczyliśmy ją dogadywać się z chłopakami. Po
tym wydarzeniu każdego uważała za okrutną, zdradliwą świnię.
- Nie wiedziałem – powiedział cicho.
- Skąd mogłeś wiedzieć, nikt o tym nie wiedział.
- Wiesz, gdzie może być?
- No nie mam pojęcia, myślałam, że będzie z Tobą, ale jej
tu nie ma.
***
Wszystko jest takie
piękne, mimo, że nie wiem gdzie jestem. Ptaszki tak wesoło ćwierkają, wszystko
jest kolorowe. Chyba leżę, ale nie wiem gdzie. To trawa! Piękna, zielona,
pachnąca trawa, jaka ona zabawna! A to
nade mną to co? Mówią, że to niebo. Kto do mnie mówi? Ah, to wy, chmury! Białe,
duże i małe chmurki. Dlaczego jesteście tak daleko ode mnie? Próbuję wyciągnąć
do was ręce, złapać was w dłonie ale nie mogę, nie uciekajcie ode mnie, proszę
was. Chcecie się bawić, tak? Możemy się pobawić, ale nie wiem w co bawią się
chmury, powiecie mi? Ta jedna, ta biała zrobiła z siebie serduszko. A tamta
jest królikiem. Tak więc się bawicie, zabawne chmury. A co tam jest? Takie
małe, leci za nim biały sznureczek. To samolot? Może chociaż go uda mi się
złapać. Próbuję i nic, dlaczego? Niech ktoś mi powie. Usiądę, może zobaczę coś
równie zabawnego jak te chmury – one mi się już znudziły. A co tam w dali jest?
Jakieś małe klocki wbite w ziemię. Poczekaj, przecież to są budynki. Głupia ja.
***
- Dzwoń do niej ciągle, kiedyś musi odebrać.
- A co ja właśnie robię? – spytał przykładając telefon do
ucha już kolejny raz.
Byli niemal wszędzie, w każdym miejscu, gdzie mogła być. Ale nigdzie nie było po niej
żadnego śladu. Nie było jej w domu, w szkole, w starym bunkrze ani na kanapie,
na której jeszcze miesiąc temu po raz pierwszy spaliła skręta. Jaredowi coraz
bardziej trzęsły się dłonie, ale nie przestawał do niej dzwonić. Kiedyś przecież musi odebrać. Już miał
się poddać, kiedy pomyślał, że może tym razem odbierze i jeszcze raz wybrał do niej
numer. Po raz kolejny usłyszał sygnał, który jakby dłużył się w nieskończoność,
ale to połączenie nie skończyło się tak jak reszta. Usłyszał dźwięk odbieranego
telefonu i po chwili ciszę.
- Alice?! – bicie swojego serca słyszał głośniej niż swój
głos.
- Jared? – odpowiedziała z płaczem – Jared pomóż…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz