- Hej - odezwał się znajomy głos. - Przepraszam, że dzwonię o takiej późnej porze ale...
- Skąd masz mój numer? - zapytała dziewczyna tym samym zimnym głosem, którym przed chwilą rozmawiała z przyjaciółką.
- Philip mi podał. Jeżeli dzwonię nie w porę to...
- Tak. Znaczy nie. Znaczy... - wzięła głęboki oddech. Wszystko będzie w porządku. - Co chcesz?
- Chciałem się spytać co jutro robisz po szkole?
- Wiesz, zazwyczaj wracam do domu. A czemu pytasz? - Wiedziała o co mu chodzi, ale pragnęła to usłyszeć z jego ust.
- Poszlibyśmy gdzieś? Jakiś spacer albo do kina?
- Że niby randka? - powiedziała uśmiechając się do siebie brunetka.
- Nie... Chyba, że chcesz? - spytał z nadzieją w głosie. Zielonooka zaśmiała się.
- Do zobaczenia jutro - odpowiedziała ze śmiechem po czym się rozłączyła.
Leżała na łóżku wpatrzona w biały sufit, na którym wyświetlała wydarzenia związane z nim. Poznała go w szkolnym autobusie a kilka godzin później niemal się całowali. Jego imię. Tak pięknie brzmiało kiedy je po raz pierwszy wypowiedział. Myślała o nim, chciała go dotknąć, przytulić, znów poczuć jego zapach, utonąć w jego oczach. Nawet nie zauważyła gdy jej powieki opadły.
Ten zapach, to szpital. Tym razem oczy jakby same się otworzyły, ale wokół siebie nie zobaczyłam tego, co chciałam zobaczyć. Ściany nie były oliwkowe jak w typowych szpitalach, tylko rażąco białe. Na mojej dłoni, na której zdawałam się czuć jego dotyk leżała czarna, puchowa rękawiczka. Wciąż słyszałam jego głos, ale nie rozpoznawałam żadnego ze słów. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu jego twarzy, jego ciała, ale zamiast tego zauważyłam małe radio leżące na stoliku obok łóżka, które do najwygodniejszych nie należało. To z niego wydobywały się te głosy. Czyli to wszystko, co do tej pory usłyszałam od tego mężczyzny było zwykłym nagraniem? Nie było go tu. Nawet nie wiem kim jest ten człowiek, myślałam, że jest kimś bliskim, a w kilka sekund okazało się, że ja go może nawet nie znam. Sięgnęłam ręką by wyłączyć urządzenie po czym wolno zwlokłam się z łóżka. Wyszłam z sali i ujrzałam rozciągający się w dwie strony długi korytarz. Wyglądało tu okropnie. Ledwo działające lampy, niektóre nawet błyskały co jakiś czas. Totalna pustka, ani jednej żywej duszy. Ruszyłam nieśmiało przed siebie mając na sobie zielony, flanelowy szlafrok w jakieś wzorki i takiego samego koloru papcie. Po chwili spaceru zauważam otwarte drzwi do jakiegoś pomieszczenia, z którego dobiegały jakieś dźwięki. Podeszłam powoli do drzwi i już chciałam ostrożnie zaglądnąć kiedy z pokoju wyszła pielęgniarka. Sekundę później patrzyłam tylko jak kobieta upada na ziemię nieprzytomna. Przestraszyła się mnie. Czy naprawdę tak strasznie wyglądam? Nie wiem ile czasu tu leżałam. Nie wiem nawet jak wyglądam. Zaraz po dźwięku uderzającego ciała o szpitalną podłogę z pomieszczenia wyszła kolejna pracownica. Ta jednak nie poszła w ślady koleżanki i postanowiła nie upaść na ziemię. Złapała mnie za rękę i wciągnęła do pokoju. W czasie, w którym ja stałam przed lustrem obserwując swoją osobę, pielęgniarka ocuciła współpracownicę i weszła razem z nią do gabinetu. Wyglądam okropnie. Włosy niedbale spięte w koka, zmęczona, pusta twarz. Moje ręce wyglądają jak patyki, podobnie nogi. I ta pidżama w kropki. Kobieta podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach.
- Jak się czujesz? - spytała z troską.
- Co się stało?
- Usiądź, opowiem Ci - odpowiedziała siadając. Skierowałam się w stronę krzesła i usiadłam naprzeciw niej. - Dla Ciebie to pewnie wydaje się co najmniej dziwne, ale nie tylko Ty jesteś zdziwiona całą tą sytuacją. Byłaś w śpiączce od kilku miesięcy.
- Śpiączka? To wyjaśnia dlaczego szpital jest taki pusty - mówiłam wbijając wzrok w kubek z ołówkami stojący na biurku.
- To wszystko jest niemożliwe, ludzie po wielomiesięcznej śpiączce tak po prostu nie wstają z łóżka i nie mówią. Mijają tygodnie zanim dojdą do chociażby samodzielnego siadu.
- Kim jest ten mężczyzna, który mówił do mnie z radia? - spytałam nie chcąc słyszeć o tym, że jestem jakimś wybrykiem natury.
- Jared? Przychodził tu na początku, siedział dniami i nocami. Wyglądał strasznie, nie jadł i nie spał, choć proponowaliśmy mu jedzenie i nocleg. On chciał przy Tobie zostać. Odesłaliśmy go do domu, a kilka dni później przyniósł magnetofon z jakąś płytą i poprosił, żeby była cały czas zapętlana. Co prawda przychodzi co dwa-trzy dni, siedzi kilka godzin. Cały czas do Ciebie mówił.
- Kim on jest?
- Kochana, teraz nie powinnaś zaprzątać głowy jakimiś niepotrzebnymi myślami tylko odpoczywać. Idź się zdrzemnąć.
- Spałam kilka miesięcy a teraz mam jeszcze więcej spać?
- To, co tu się stało nie jest normalne.
- Uważacie, że jestem jakimś pieprzonym dziwakiem, tak? - prawie krzyknęłam zdenerwowana.
- Spokojnie, takie sytuacje nie zdarzają się codziennie. Tak naprawdę nigdy się coś takiego nie zdarzyło. Dlatego radzę wrócić do łóżka, przespać się, a my w tym czasie spróbujemy zdiagnozować co Ci jest.
To jest nierealne. Jestem jakimś potworem. Powoli wyszłam z biura i skierowałam się w stronę mojej sali. Szłam wolno rozmyślając o wszystkim. Nie pamiętam mojego życia przed tym wypadkiem. Właśnie, wypadek. Stanęłam odwracając głowę. Może powinnam pójść się spytać co się stało. Dowiem się tego po drzemce, zachciało mi się spać. Chyba od zawsze kochałam spać. Weszłam do pokoju, wślizgnęłam się do łóżka, włączyłam magnetofon i leżałam słuchając anielskiego głosu. Zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
===>
Rozdział, moim zdaniem, nieudany, ale muszę go wstawić, bo reszta historii nie będzie się inaczej trzymała kupy.
===>
ty jesteś nieudany :* WIĘCEJ WIĘCEJ WIĘCEJ <3
OdpowiedzUsuń