- Panno Mitchell,
proszę się obudzić.
- Co – przetarłam
oczy – co się dzieje?
- Musimy zrobić
pani niezbędne badania – powiedział lekarz. Skądś znam tą twarz, ale za cholerę
nie pamiętam skąd. Wstałam a pielęgniarka podała mi dwa kubeczki – jeden z
tabletkami, a drugi z wodą. Patrzyłam na pigułki chwilę po czym wrzuciłam je do ust
zapijając napojem. Za rozkazem doktora usiadłam na wózku inwalidzkim i poczułam
się senna. Moje powieki nigdy nie były takie ciężkie. Dlaczego…
Obudził mnie tępy
dźwięk, więc otworzyłam jedno oko, by po chwili je zamknąć. Świetnie, ktoś
postawił przede mną wielką lampę. Ale gdzie ja tak właściwie jestem. Siedzę, to
wiem. Czekaj, nie mogę ruszyć rękoma i nogami. Co to jest? Dlaczego moje ręce
są przywiązane do jakiegoś krzesła? Co się tu do cholery dzieje? Słyszę jakieś
głosy, ktoś z kimś rozmawia. Całą uwagę skupiam na nich i po chwili dokładnie
słyszę co mówią.
- Ale dlaczego
chcesz to załatwić w taki sposób? – zapytała z wyrzutami kobieta.
- A co chcesz z tym
zrobić? Dla niej już nie ma ratunku, więc co za różnica jak zabijemy ją jakimiś
zastrzykami czy poprzez elektryczne krzesło? Jesteśmy naukowcami i doskonale
wiesz, że czasem trzeba poświęcić jednego człowieka dla dobra całego społeczeństwa.
Chociaż człowiekiem bym jej nie nazwał, bo – spojrzał na mnie – żaden organizm
żywy nie zachowałby się tak w obliczu śpiączki jak ona. To jakieś monstrum.
Kobieta spojrzała
na mnie z żalem w oczach a ja powoli łączyłam wątki. Chcą mnie zabić. Krzesłem
elektrycznym. Wybrali dla mnie najgorszą śmierć z możliwych. I niby dlaczego?
Jestem potworem? Dlaczego nic nie pamiętam? Kurwa, jaka śpiączka, o co im
chodzi? To chyba jakiś nieśmieszny żart. Blondynka podchodzi do mnie wraz z
doktorem a ja patrzę na nich szerokimi oczami.
- Kornelia – mówię
do niebieskookiej – dlaczego mi to robicie? – nie odpowiedziała, spojrzała na
doktora i udała się do pokoju dla personelu. Zwróciłam głowę w stronę lekarza i
łzy napłynęły mi do oczu. – Jared – kręcę głową – proszę, nie rób mi tego.
Dlaczego Jared? Dlaczego?! – krzyczę.
- Uspokój się to
nie będzie niepotrzebnych ofiar – zaczął.
- I tak chcecie
mnie zabić – zaśmiałam się. – Uważacie, że jestem jakimś potworem, chorą
psychicznie osobą, tak? Zamiast mi pomóc i podejść do tego po ludzku to wolicie
od razu mnie uśmiercić. Dorośle, Leto. Naprawdę.
- Nie rozumiesz –
zdjął okulary, które od początku miał założone – wiele razy próbowaliśmy jakoś
się z Tobą dogadać, ale Ty jesteś
nieprzewidywalna. Owszem, Kornelia dalej chciała próbować, ale ja już nie mam
po prostu sił. Wiesz, że to co Ci się stało nie jest normalne i zdarzyło się pierwszy
raz od początku istnienia wszechświata – wyolbrzymił to.
- I to jest powód,
żeby mnie zabijać.
Nie odpowiedział.
Odszedł ode mnie i przez pół godziny siedziałam w totalnej ciszy. Po tym czasie
widziałam kilka osób ubranych w jakieś kombinezony a między nimi Jareda.
- Przepraszam Alice
– zaczął, a w jego oczach widziałam napływające łzy – ale naprawdę musimy to zrobić.
Zaczęłam krzyczeć.
Darłam się tak głośno jak jeszcze nigdy. A on stał kilka metrów przede mną,
pomiędzy tymi ludźmi w kombinezonach i nic nie robił. Tylko stał, a ja
krzyczałam. Łzy leciały po moich oczach i po jego oczach. Wyłam z bólu, fale
przeszywały całe moje ciało, krzyczałam, że go kocham, że przepraszam, że ma
przestać. Nie reagował. Stał tak co chwila wycierając nowe łzy na jego policzkach.
- Jared proszę Cię,
Jared!
Dziewczyna w ciągu sekundy znalazła się z pozycji leżącej
w siedzącą ciężko oddychając. Miała szeroko otwarte oczy a na jej plecach czuła
maleńkie kropelki potu. Rozejrzała się wokół ale zauważyła brak osoby, obok
której chciała się teraz znaleźć. Szybkim ruchem wstała przy czym poczuła
lekkie ukłucie w głowie. Poszła do łazienki się odświeżyć, i zeszła na dół do
kuchni po szklankę wody. Wlewając zauważyła, że w pokoju obok leży ciemnowłosy.
Wzięła łyka napoju, odstawiła szklankę i podeszła do niego. Wyglądał tak słodko
jak spał, jego lekko otwarte usta, potargane włosy. Położyła się obok po cichu,
tak by go nie zbudzić. Wtuliła się w niego dotykając jego nagiego torsu. Po jej
całym ciele przeszedł przyjemny dreszcz, po raz pierwszy była z nim tak blisko
i miała go na wyciągnięcie ręki. Mogła teraz dotknąć każdego centymetra jego
ciała. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i uchylił jedno oko. Uśmiechnął się
do niej, co odwzajemniła tym samym. Zbliżyła głowę do jego twarzy i złożyła na
jego policzku całusa. On objął ją ręką i jednym ruchem znalazł się nad nią.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i z bijącym sercem. W głębi duszy
pragnęła by teraz rzucił się na nią jak głodne zwierzę na kawałek mięsa. Ale on
tylko się na nią patrzył.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz
pocałować – szepnął.
- To zrób to – odpowiedziała.
- Jesteś pewna? Nie chcę po raz kolejny Cię stracić.
- Jestem tego tak pewna – złapała jego głowę – jak tego, że
oddycham. Chociaż brakuje mi przy Tobie tlenu. – spojrzał na nią zadziornie się
uśmiechając.
- Ale wiesz, wolę mieć stu procentową pewność.
- Możesz być pewny – powiedziała najseksowniejszym głosem
jaki potrafiła z siebie wydobyć. Chłopak uśmiechnął się szerzej i zbliżał głowę
do jej twarzy, kiedy ona po raz kolejny mu się wyślizgnęła. Zaczęła uciekać
śmiejąc się.
- Nie no, tego już za wiele. Ty razem przegięłaś –
oznajmił niebieskooki i zaczął gonić dziewczynę. Alice kilkukrotnie okrążyła
kanapę po czym skierowała się schodami na górę – do jego pokoju. Wleciała i
zatrzasnęła za sobą drzwi mając kilka dodatkowych sekund, ale zamiast szukać
drogi do dalszej ucieczki stanęła naprzeciw drzwi przegryzając wargę. Długie,
brązowe włosy opadały delikatnie na jej ciało, kiedy on wszedł do pokoju.
Zdecydowanym ruchem podszedł do niej i przywarł do ściany tak, że dzieliły ich
milimetry.
- Teraz już mi nie uciekniesz – mówił w przerwach ciężko
oddychając. Złapał za jej policzek i mocnym ruchem wpił się w jej delikatne
usta. Brunetka chwyciła jego głowę pogłębiając pocałunek. Jej dłonie wędrowały
po jego rozpalonym ciele a on drugą rękę opartą miał o ścianę. Nie mógł
pozwolić sobie na więcej niż pocałunek, pomimo, że tak bardzo pragnął ją teraz
dotykać. Pozwalał jej na te ruchy, bo chciał czuć na sobie jej gładkie dłonie.
Nagle jednym ruchem skoczyła na niego oplatając nogami jego brzuch a on
przeniósł swoje ręce z jej policzka i zimnej ściany na jej pośladki. Spojrzała
w jego oczy, które iskrzyły i były prawie granatowe. On przez chwilę myślał, że
znowu spróbuje mu uciec, ale na jego szczęście została na miejscu oplatając dłonie wokół jego szyi. Zwinnymi ruchami przeniósł ją na łóżko i po chwili już na niej leżał całując namiętnie. Ona niepozornie zbliżała dłonie w kierunku jego
spodenek, gdy chłopak nagle wstał.
- Dobranoc – rzucił i udał się w stronę wyjścia.
- Nie możesz mnie teraz zostawić! – powiedziała z
wyrzutami zielonooka, a widząc, że to nie poskutkowało odwróciła się do niego
plecami z obrażoną miną. Po chwili poczuła na sobie jego męskie dłonie i ciepło
jego ust na szyi.
- Masz rację, mogłabyś mi znowu uciec, a tego bym sobie
nie wybaczył – wyszeptał wprost do jej ucha. Dziewczyna uśmiechnęła się i
zasnęli.
Obudziły ją promienie słońca, więc przetarła oczy
przypominając sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Ciekawiło ją, czy gdyby nie
zasnęła robiliby to. Pomimo wszystko nie żałowała. Po raz pierwszy nie
nienawidziła siebie za to, że zrobiła coś takiego. Czuła się dziwnie, inaczej. Nie poznaję Cię, Mitchell. Odwróciła
głowę w stronę jego twarzy i uśmiechnęła się. Nie mogła się napatrzeć tego
widoku. Dotknęła lekko jego skóry, po czym zaczęła gładzić ciemne włosy.
- Dzień dobry – wyszeptał otwierając oczy i przyciągnął
ją bliżej siebie. Zielonooka patrzyła w jego niebieskie oczy, w których przez
moment było mnóstwo niepokoju, wahania i stresu, ale widząc jej uśmiech to
wszystko się ulotniło. Złożył na jej ustach lekki pocałunek na co ona
zareagowała tym samym tylko ze zdwojoną siłą. Chciała go całować, być przy nim
póki jeszcze może. Sekundę później leżała już na nim a on biegał dłoniami pod
jej koszulką. Spojrzała na niego przegryzając wargę.
- Jared…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz