Odwróciła kartę, a na drugiej była godzina, która
wyraźnie wskazywała na to, że ma zjawić się pod tym adresem o osiemnastej
dziesięć. Dziewczyna ubrała się w obtarte jeansy i koszule w kratkę i
postanowiła wypróbować swoją nową zdobycz. Kiedy była młodsza miała gitarę i
nawet uczęszczała do szkoły muzycznej. Czas by przekonać się czy coś pamięta.
Chwyciła lewą dłonią smukły i gładki gryf i dotknęła strun. Przyjemne zimno
metalowych żyłek sprawiło, że po jej ręce przeszły ciarki. Próbowała
przypomnieć sobie chociaż jeden z najprostszych akordów, ale żadnego nie
pamiętała. Szybko wstukała w sieci frazę o podstawowych chwytach, włączyła
pierwszą stronę i już wiedziała. Chwyciła pierwszy – a-moll. Potem szło już z
górki, każdy następny akord przypominał jej piosenki, których się uczyła. Była
tak pochłonięta grą, że nawet nie zauważyła kiedy dochodziła szesnasta.
Odłożyła instrument i poszła ubrać buty. Postanowiła jeszcze wpaść do kociaków,
czy aby czegoś nie potrzebują. Wyszła z domu i włożyła do uszu słuchawki. Po chwili dobiegły do niej smutne melodie Another Day – Amy Diamond. Pomimo, że jej humor
był wręcz cudowny, to była idealna piosenka by pomyśleć w trakcie drogi. To
było coś dla niej charakterystycznego, co by się nie działo zawsze myślała.
Zazwyczaj jej ujęcia dotyczyły ostatnich wydarzeń, a niedawno działo się
naprawdę dużo. Oczywiście nie mogła zapomnieć o niebieskookim, ciekawiło ją co
dla niej wymyślił. Nie znała go, może tak naprawdę zrobić jej niefajnego psikusa i ją wystawić, ale wątpiła w to. Inaczej nie kupowałby jej gitary i nie
zmusiłby się, by w sobotę wstać wcześniej i iść nie wiadomo ile, by zobaczyć
jej potargane włosy i, według niej, koślawe, grube nogi. Miała kompleksy,
owszem. Kto ich nie ma?
Już przy wejściu czekały na nią stęsknione kociaki
skacząc na nią i biegając wokół. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Kochała
zwierzęta i chciałaby mieć kota, ale z powodu, że jej mama była uczulona na
kocią sierść nie może sobie pozwolić na takiego pupila. Kątem oka zauważyła, że
ich miski są puste.
- A więc dlatego się tak cieszycie? Jestem waszą lodówką,
huh? – spytała śmiejąc się. W głębi duszy była wściekła na Jareda i postanowiła
go zganić. Wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha drugą ręką zajmując się
nakarmieniem zwierzątek.
- Halo?
- Jak się umawialiśmy?
- O co chodzi? – spytał.
- O koty, Jared! – prawie krzyknęła – Wczoraj był
dwudziesty piąty, zapomniałeś?
- O kurwa – powiedział cicho – Alice przepraszam, mam
ostatnio dużo na głowie, naprawdę wypadło mi z głowy…
- A jakby poumierały z głodu, bo ‘wypadło’ Ci z głowy? –
przerwała mu.
- Ale nic im przecież nie jest, prawda? – upewniał się
chłopak. Nawet przez słuchawkę można było czuć jego nienawiść do siebie.
Zawiódł ją. Czuł się okropnie.
- Na szczęście nie, poza tym, że są głodne – uspokoiła
się.
- Przepraszam Cię – powiedział, ale tego już nie
usłyszała. Rozłączyła się. Uśmiechnęła się lekko do jedzących kociątek i
spojrzała w ekran telefonu. Powoli zbliżała się osiemnasta, więc upewniła się
jeszcze dziesięć razy, że kotki są bezpieczne, mają wszystko co potrzeba i
nigdzie w pobliżu nie ma jakiejś szparki, przez którą mogłyby przejść.
***
- Mamy dziesięć minut – powiedział chłopak do blondynki
nerwowo patrząc czy wszystko jest tak, jak należy.
- Spokojnie – szturchnęła go – wszystko jest idealne.
Będzie zadowolona – chłopak westchnął i uśmiechnął się do dziewczyny. – Powiedz
mi – zaczęła siadając – zależy Ci na niej, co?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – powiedział wbijając wzrok
w palce. – Nigdy czegoś takiego nie czułem, to tak jakby samo wychodzi. Ona
jest inna niż dziewczyny, z którymi byłem wcześniej. Jest wyjątkowa…
- Jest – uśmiechnęła się – i nie zapominaj o tym. A jak
coś jej zrobisz, to będziesz miał na karku pół miasta, więc zanim do czegoś
złego dojdzie zastanów się kilka razy – powiedziała a on spojrzał na nią ze
zgrozą w oczach. – Haha, żartuję, ale fajna była Twoja mina – zaśmiała się.
-Kornelia, mogę Cię prosić? – spytał Philip wystawiając
głowę z pokoju kuchennego. Dziewczyna wstała i udała się w stronę przyjaciela,
a ciemnowłosy dalej siedział i myślał o niej.
Jej zielone oczy, takie tajemnicze. Jej roześmiane usta i
dołeczek w policzku. Kolorowe końcówki, które napawają jej osobę jeszcze
większą porcją pozytywizmu. Jej długie, szczupłe nogi. Chciał ją dotykać za
każdym razem, kiedy ją widzi, musnąć jej usta. Jared ogarnij się, to tylko dziewczyna. Ona pewnie nic do Ciebie nie
czuje. Wstał i udał się przed salę, która nie była duża, ale miała się tu
zmieścić ich jedenastka i dodatkowo kolega niebieskookiego, który miał załatwić
dobry towar. Dochodziła godzina, w której dziewczyna miała się tu zjawić, a
wszyscy już byli na miejscu, łącznie z Pete’m. Po chwili dziewczyna zjawiła się
– piękna jak zawsze. Podszedł do niej i przytulił jeszcze raz składając
życzenia.
- Co znowu zmajstrowałeś? – spytała się uśmiechając się.
- Ja? Nic – skłamał śmiejąc się. – Zapraszam do środka.
Weszli do ciemnego pomieszczenia. Po chwili światło się
zapaliło a wszyscy obecni śpiewali jej „sto lat”. Uśmiechnęła się szeroko. Jednak pamiętali. Po odśpiewaniu każdy
po kolej składał jej najserdeczniejsze życzenia. I potem się zaczęło. Wódka
lała się jak woda z kranu, po godzinie pół sali wypełnił dym od papierosów i
skrętów. Wszyscy się śmiali, ale nikt nie wiedział z czego. Jared siedział
naprzeciw Alice ciągle na nią zerkając. Ona nie była mu dłużna i spoglądała
na niego kiedy tylko miała okazję. Teraz była odważna, mogła zrobić wszystko.
Nie było już barier, chociaż gdzieś w głębi jej cichym głosem krzyczała do niej
jej rozsądku, że nie powinna. Po chwili chłopak wstał i wyszedł tylnymi
drzwiami. Dziewczyna postanowiła wykorzystać okazję i poszła za nim. Brunet
oparł się nogą o budynek i zapalił papierosa.
- Dlaczego palisz tutaj? Przecież tam i tak jest pełno
dymu – spytała na wejściu.
- O, cześć – uśmiechnął się. – Chciałem sobie pomyśleć.
- Źle się bawisz? – zasmuciła się.
- O nie, zabawa jest świetna. Chciałem tylko… Przemyśleć
coś – powiedział patrząc przed siebie, w zachodzące słońce. W lato ogromna
gwiazda robi to coraz później. – Patrz jakie piękne. - Dziewczyna podeszła do
niego opierając się o budynek i napawała się widokiem tego pięknego zjawiska.
- Nasz pierwszy zachód słońca – powiedziała opierając
głowę o jego ramię. Po chwili zaśmiała się na co on odpowiedział tym samym.
- Pierwszy ale nie ostatni – powiedział a ona uśmiechnęła
się do niego. Czyli coś jednak z tego będzie pomyślała.
Nie wiedziała, że on chciał, by coś z tego wyszło. Ale wszystko małymi
kroczkami.
Po kilku kolejnych godzinach dziewczyna zrobiła się
senna. Podeszła do rozmawiającego z Johny’m chłopaka i wtuliła się w niego.
- Uu, widzę, że coś tu się kroi – zaśmiał się Johny.
- Zamknij się, tato – uśmiechnęła się do niego. – Jestem
zmęczona – szepnęła do niebieskookiego.
- Odprowadzę Cię, dobrze? – dziewczyna kiwnęła głową.
Pożegnali się z wszystkimi i ruszyli w stronę jej domu.
- Jared.
- Tak? – spojrzał się na nią. Była pijana, ale i tak
piękna. Miała rozszerzone źrenice i lekko potargane włosy, ale to go nie
zniechęciło. Wręcz przeciwnie, chciał być teraz jeszcze bliżej jej.
- Dziękuję, że zrobiłeś dla mnie coś takiego –
powiedziała wtulając się w niego.
- Nie ma sprawy. Zasługujesz na to – szepnął do niej na
co się uśmiechnęła.
Dziewczyna splotła swoje palce z jego palcami uśmiechając
się do niego. W nim emocje buzowały, jej dłonie były takie delikatne, takie
ciepłe. Byli już w pobliżu jej domu kiedy do jego głowy wpadł ten pomysł.
Przecież jest mała szansa, że brunetka cokolwiek jutro będzie pamiętać, więc
może to teraz zrobić bez żadnych przeciwności. Zatrzymali się przed jej bramą
ciągle złączeni dłońmi. Podszedł do niej łapiąc ręką jej gładki policzek. W
duszy dziękował sobie, że tyle nie pił, że przez pewien czas będzie mógł
napawać się dotykiem jej skóry. Ona wiedziała co nastąpi, ale nie próbowała
tego zatrzymać. Raz się żyje, będzie potem tego żałować, ale teraz żądza jego
ust była głośniejsza niż najgłośniejszy krzyk rozsądku. Ich wargi zbliżały się
niebezpiecznie szybko, by po chwili złączyć się w pocałunku, którego on nigdy
nie zapomni. Jego serce biło jak szalone, tak samo jak jej. Można rzec, że ich
serca znalazły wspólny rytm. Wydawać się mogło, że to bicie słychać na całej
ulicy, ale tak naprawdę tylko oni je słyszeli. Każdy swoje. Ona złapała jedną
dłonią jego włosy i pogłębiła pocałunek. Nie chcieli go kończyć, ale ona
musiała iść do domu. Jutro i tak się spotkają, i każde z nich wiedziało, że ich
spotkanie będzie inne. Będą pamiętać co działo się poprzedniej nocy, ale żadne się
nie przyzna.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego – spojrzał w jej
oczy ciągle trzymając w dłoniach jej głowę jakby miała spaść kiedy ją puści.
Ona patrzyła na niego uśmiechając się. Jeszcze raz musnęła jego usta i wtuliła
się w niego ciesząc się, że może czuć jego zapach jeszcze przez tą krótką
chwilę. Oderwała się od niego z trudem i ruszyła w stronę domu. On ciągle tam
stał w razie jakby miała zaraz zemdleć. Przed otworzeniem drzwi dziewczyna jeszcze
raz się obejrzała i uśmiechnęła do chłopaka. On odpowiedział tym samym, po czym brunetka zniknęła w ciemności dobiegającej z budynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz