środa, 19 lutego 2014

Case

Odwróciła kartę, a na drugiej była godzina, która wyraźnie wskazywała na to, że ma zjawić się pod tym adresem o osiemnastej dziesięć. Dziewczyna ubrała się w obtarte jeansy i koszule w kratkę i postanowiła wypróbować swoją nową zdobycz. Kiedy była młodsza miała gitarę i nawet uczęszczała do szkoły muzycznej. Czas by przekonać się czy coś pamięta. Chwyciła lewą dłonią smukły i gładki gryf i dotknęła strun. Przyjemne zimno metalowych żyłek sprawiło, że po jej ręce przeszły ciarki. Próbowała przypomnieć sobie chociaż jeden z najprostszych akordów, ale żadnego nie pamiętała. Szybko wstukała w sieci frazę o podstawowych chwytach, włączyła pierwszą stronę i już wiedziała. Chwyciła pierwszy – a-moll. Potem szło już z górki, każdy następny akord przypominał jej piosenki, których się uczyła. Była tak pochłonięta grą, że nawet nie zauważyła kiedy dochodziła szesnasta. Odłożyła instrument i poszła ubrać buty. Postanowiła jeszcze wpaść do kociaków, czy aby czegoś nie potrzebują. Wyszła z domu i włożyła do uszu słuchawki. Po chwili dobiegły do niej smutne melodie Another Day – Amy Diamond. Pomimo, że jej humor był wręcz cudowny, to była idealna piosenka by pomyśleć w trakcie drogi. To było coś dla niej charakterystycznego, co by się nie działo zawsze myślała. Zazwyczaj jej ujęcia dotyczyły ostatnich wydarzeń, a niedawno działo się naprawdę dużo. Oczywiście nie mogła zapomnieć o niebieskookim, ciekawiło ją co dla niej wymyślił. Nie znała go, może tak naprawdę zrobić jej niefajnego psikusa i ją wystawić, ale wątpiła w to. Inaczej nie kupowałby jej gitary i nie zmusiłby się, by w sobotę wstać wcześniej i iść nie wiadomo ile, by zobaczyć jej potargane włosy i, według niej, koślawe, grube nogi. Miała kompleksy, owszem. Kto ich nie ma?

Już przy wejściu czekały na nią stęsknione kociaki skacząc na nią i biegając wokół. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Kochała zwierzęta i chciałaby mieć kota, ale z powodu, że jej mama była uczulona na kocią sierść nie może sobie pozwolić na takiego pupila. Kątem oka zauważyła, że ich miski są puste.
- A więc dlatego się tak cieszycie? Jestem waszą lodówką, huh? – spytała śmiejąc się. W głębi duszy była wściekła na Jareda i postanowiła go zganić. Wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha drugą ręką zajmując się nakarmieniem zwierzątek.
- Halo?
- Jak się umawialiśmy?
- O co chodzi? – spytał.
- O koty, Jared! – prawie krzyknęła – Wczoraj był dwudziesty piąty, zapomniałeś?
- O kurwa – powiedział cicho – Alice przepraszam, mam ostatnio dużo na głowie, naprawdę wypadło mi z głowy…
- A jakby poumierały z głodu, bo ‘wypadło’ Ci z głowy? – przerwała mu.
- Ale nic im przecież nie jest, prawda? – upewniał się chłopak. Nawet przez słuchawkę można było czuć jego nienawiść do siebie. Zawiódł ją. Czuł się okropnie.
- Na szczęście nie, poza tym, że są głodne – uspokoiła się.
- Przepraszam Cię – powiedział, ale tego już nie usłyszała. Rozłączyła się. Uśmiechnęła się lekko do jedzących kociątek i spojrzała w ekran telefonu. Powoli zbliżała się osiemnasta, więc upewniła się jeszcze dziesięć razy, że kotki są bezpieczne, mają wszystko co potrzeba i nigdzie w pobliżu nie ma jakiejś szparki, przez którą mogłyby przejść.

***

- Mamy dziesięć minut – powiedział chłopak do blondynki nerwowo patrząc czy wszystko jest tak, jak należy.
- Spokojnie – szturchnęła go – wszystko jest idealne. Będzie zadowolona – chłopak westchnął i uśmiechnął się do dziewczyny. – Powiedz mi – zaczęła siadając – zależy Ci na niej, co?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – powiedział wbijając wzrok w palce. – Nigdy czegoś takiego nie czułem, to tak jakby samo wychodzi. Ona jest inna niż dziewczyny, z którymi byłem wcześniej. Jest wyjątkowa…
- Jest – uśmiechnęła się – i nie zapominaj o tym. A jak coś jej zrobisz, to będziesz miał na karku pół miasta, więc zanim do czegoś złego dojdzie zastanów się kilka razy – powiedziała a on spojrzał na nią ze zgrozą w oczach. – Haha, żartuję, ale fajna była Twoja mina – zaśmiała się.
-Kornelia, mogę Cię prosić? – spytał Philip wystawiając głowę z pokoju kuchennego. Dziewczyna wstała i udała się w stronę przyjaciela, a ciemnowłosy dalej siedział i myślał o niej.

Jej zielone oczy, takie tajemnicze. Jej roześmiane usta i dołeczek w policzku. Kolorowe końcówki, które napawają jej osobę jeszcze większą porcją pozytywizmu. Jej długie, szczupłe nogi. Chciał ją dotykać za każdym razem, kiedy ją widzi, musnąć jej usta. Jared ogarnij się, to tylko dziewczyna. Ona pewnie nic do Ciebie nie czuje. Wstał i udał się przed salę, która nie była duża, ale miała się tu zmieścić ich jedenastka i dodatkowo kolega niebieskookiego, który miał załatwić dobry towar. Dochodziła godzina, w której dziewczyna miała się tu zjawić, a wszyscy już byli na miejscu, łącznie z Pete’m. Po chwili dziewczyna zjawiła się – piękna jak zawsze. Podszedł do niej i przytulił jeszcze raz składając życzenia.

- Co znowu zmajstrowałeś? – spytała się uśmiechając się.
- Ja? Nic – skłamał śmiejąc się.  – Zapraszam do środka.

Weszli do ciemnego pomieszczenia. Po chwili światło się zapaliło a wszyscy obecni śpiewali jej „sto lat”. Uśmiechnęła się szeroko. Jednak pamiętali. Po odśpiewaniu każdy po kolej składał jej najserdeczniejsze życzenia. I potem się zaczęło. Wódka lała się jak woda z kranu, po godzinie pół sali wypełnił dym od papierosów i skrętów. Wszyscy się śmiali, ale nikt nie wiedział z czego. Jared siedział naprzeciw Alice ciągle na nią zerkając. Ona nie była mu dłużna i spoglądała na niego kiedy tylko miała okazję. Teraz była odważna, mogła zrobić wszystko. Nie było już barier, chociaż gdzieś w głębi jej cichym głosem krzyczała do niej jej rozsądku, że nie powinna. Po chwili chłopak wstał i wyszedł tylnymi drzwiami. Dziewczyna postanowiła wykorzystać okazję i poszła za nim. Brunet oparł się nogą o budynek i zapalił papierosa.

- Dlaczego palisz tutaj? Przecież tam i tak jest pełno dymu – spytała na wejściu.
- O, cześć – uśmiechnął się. – Chciałem sobie pomyśleć.
- Źle się bawisz? – zasmuciła się.
- O nie, zabawa jest świetna. Chciałem tylko… Przemyśleć coś – powiedział patrząc przed siebie, w zachodzące słońce. W lato ogromna gwiazda robi to coraz później. – Patrz jakie piękne. - Dziewczyna podeszła do niego opierając się o budynek i napawała się widokiem tego pięknego zjawiska.
- Nasz pierwszy zachód słońca – powiedziała opierając głowę o jego ramię. Po chwili zaśmiała się na co on odpowiedział tym samym.
- Pierwszy ale nie ostatni – powiedział a ona uśmiechnęła się do niego.  Czyli coś jednak z tego będzie pomyślała. Nie wiedziała, że on chciał, by coś z tego wyszło. Ale wszystko małymi kroczkami.

Po kilku kolejnych godzinach dziewczyna zrobiła się senna. Podeszła do rozmawiającego z Johny’m chłopaka i wtuliła się w niego.

- Uu, widzę, że coś tu się kroi – zaśmiał się Johny.
- Zamknij się, tato – uśmiechnęła się do niego. – Jestem zmęczona – szepnęła do niebieskookiego.
- Odprowadzę Cię, dobrze? – dziewczyna kiwnęła głową. Pożegnali się z wszystkimi i ruszyli w stronę jej domu.
- Jared.
- Tak? – spojrzał się na nią. Była pijana, ale i tak piękna. Miała rozszerzone źrenice i lekko potargane włosy, ale to go nie zniechęciło. Wręcz przeciwnie, chciał być teraz jeszcze bliżej jej.
- Dziękuję, że zrobiłeś dla mnie coś takiego – powiedziała wtulając się w niego.
- Nie ma sprawy. Zasługujesz na to – szepnął do niej na co się uśmiechnęła.

Dziewczyna splotła swoje palce z jego palcami uśmiechając się do niego. W nim emocje buzowały, jej dłonie były takie delikatne, takie ciepłe. Byli już w pobliżu jej domu kiedy do jego głowy wpadł ten pomysł. Przecież jest mała szansa, że brunetka cokolwiek jutro będzie pamiętać, więc może to teraz zrobić bez żadnych przeciwności. Zatrzymali się przed jej bramą ciągle złączeni dłońmi. Podszedł do niej łapiąc ręką jej gładki policzek. W duszy dziękował sobie, że tyle nie pił, że przez pewien czas będzie mógł napawać się dotykiem jej skóry. Ona wiedziała co nastąpi, ale nie próbowała tego zatrzymać. Raz się żyje, będzie potem tego żałować, ale teraz żądza jego ust była głośniejsza niż najgłośniejszy krzyk rozsądku. Ich wargi zbliżały się niebezpiecznie szybko, by po chwili złączyć się w pocałunku, którego on nigdy nie zapomni. Jego serce biło jak szalone, tak samo jak jej. Można rzec, że ich serca znalazły wspólny rytm. Wydawać się mogło, że to bicie słychać na całej ulicy, ale tak naprawdę tylko oni je słyszeli. Każdy swoje. Ona złapała jedną dłonią jego włosy i pogłębiła pocałunek. Nie chcieli go kończyć, ale ona musiała iść do domu. Jutro i tak się spotkają, i każde z nich wiedziało, że ich spotkanie będzie inne. Będą pamiętać co działo się poprzedniej nocy, ale żadne się nie przyzna.


- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego – spojrzał w jej oczy ciągle trzymając w dłoniach jej głowę jakby miała spaść kiedy ją puści. Ona patrzyła na niego uśmiechając się. Jeszcze raz musnęła jego usta i wtuliła się w niego ciesząc się, że może czuć jego zapach jeszcze przez tą krótką chwilę. Oderwała się od niego z trudem i ruszyła w stronę domu. On ciągle tam stał w razie jakby miała zaraz zemdleć. Przed otworzeniem drzwi dziewczyna jeszcze raz się obejrzała i uśmiechnęła do chłopaka. On odpowiedział tym samym, po czym brunetka zniknęła w ciemności dobiegającej z budynku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz