środa, 12 lutego 2014

Meeting

- Przeprowadzam się.
- Co?!
- Mama mi wczoraj powiedziała, że znalazła lepszy dom i mam się pakować - powiedziała z łzami w oczach.
- Hej, ale nie płacz, na pewno da się coś zrobić z tym.
- Nie chcę opuszczać tego miasta. Mam tylko osiemnaście lat ale nigdzie nie było mi tak dobrze jak w Los Angeles. Jak byłam mała często się przeprowadzaliśmy. Dlatego nigdy nie miałam takich przyjaciół jak Ty i Philip. Nie chcę Was stracić...
- Spokojnie. Wiesz chociaż gdzie się przeprowadzasz?
- Nie - odpowiedziała spuszczając głowę. - Wczoraj byłam zbyt zdenerwowana żeby się czegoś dowiedzieć.
- Więc co się martwisz? Dowiedz się czegokolwiek o Twoim nowym domu, potem zaczniemy myśleć.

Dziewczyna chwyciła za telefon i wyszła z pomieszczenia. Brunetka usiadła na kapanie a chwilę później poczuła znajome wibracje w kieszeni oznaczające nową wiadomość. Jared napisał, że o piętnastej będzie czekać przed dziedzińcem, na co mimowolnie się uśmiechnęła. Nagle blondynka weszła do pokoju, usiadła na skórzanym fotelu, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła się śmiać. Przyjaciółka spojrzała na nią pytającym wzrokiem. Niebieskooka podniosła głowę.

- Przeprowadzam się dwie ulice bliżej szkoły.
- I o to - brunetka wstała i powiedziała z udawanym gniewem - był ten cały płacz?

Przyjaciółka nie odpowiedziała. Wybuchła niepohamowanym śmiechem.

- Spadam, bo muszę się z matmy pouczyć. Nie ćpaj tyle, bo się udusisz z tego śmiechu. Do zobaczenia na lunch'u.

***

- Jak poszedł Ci test?
- A wiesz, gdybym się trochę pouczyła zrobiłabym więcej zadań.
- Dlaczego się nie uczyłaś? - spytał ciemnowłosy odwracając głowę i jej stronę. Leżeli na trawie na polanie, na której zawsze było mnóstwo trawy i kolorowych kwiatów.
- Nie wiem -zaczęła patrząc pustym wzrokiem na chmury układające się w niezidentyfikowane kształty - jakoś nie miałam ochoty.

Prawda była jednak inna. Nie mogła wczoraj normalnie funkcjonować. Wszystkie jej myśli były o nim. Wiedziała, że nie może tak myśleć, tak się zachowywać, ale tym razem mogło to być coś innego. Chłopak nie odpowiedział, patrzył się na nią. Jedną ręką złapał kolorowy kosmyk jej włosów, gładził go w palcach, był taki delikatny, taki miękki. Mógłby tak leżeć cały dzień, ale ona po chwili wstała wyrywając z objęć jego dłoni włosy.

- Ciepło jest, idziemy na lody? - spytała uśmiechając się. Niebieskooki wstał i poszedł za brunetką. Podbiegł by dorównać jej kroku i objął ją ramieniem uśmiechając się. Dziewczyna odpowiedziała tym samym. Szli śmiejąc się i opowiadając zabawne historie z dzieciństwa.

***

- Czemu się przeprowadziliście? - spytała wlepiając wzrok w niebieską, zimną kulkę w wafelkowym rożku.
- Eh, długa historia - odpowiedział kopiąc kamień przed sobą. Dziewczyna usiadła na ławce.
- Mamy przecież czas.
- No dobra, skoro tak bardzo tego chcesz - uśmiechnął się do niej - to opowiem.

- Jeremy, to jeszcze dziecko, nie jest świadomy co zrobił...
- On dobrze wie, co zrobił. I surowo za to zapłaci - odpowiedział mężczyzna sięgając jedną ręką do paska od spodni. 
- Myślisz, że jak za każdym razem jak zrobi coś, co TOBIE się nie spodoba a Ty będziesz go za to karał w taki sposób to coś da? Grubo się mylisz, nie po to zostałam psychologiem, żeby nie wiedzieć co się może stać z takim młodym umysłem! - Brunet przeszył kobietę wzrokiem podnosząc do góry rękę, w której trzymał skórzany pasek. 
- Kto tu jest głową rodziny, ja? - uderzył ją - czy Ty? - ciemnowłosa spuściła głowę z trudem zatrzymując łzy spowodowane bólem w żebrach. Poprzednie siniaki nie zdążyły zniknąć  a już pojawiły się nowe.
- Pójdę zrobić obiad - wyszeptała.
- Tylko bez szpinaku, wiesz jak go nienawidzę - wyszczerzył się w zadziornym uśmiechu - kochanie. 

Chłopiec wszystko obserwował, gdy zobaczył zbliżającego się do schodów mężczyznę zwinnymi ruchami dostał się do swojego pokoju i schował się pod dużym, okrytym niebieską pościelą łóżkiem. Wiedział, co go czeka. Siedział cicho jak mysz pod miotłą w nadziei, że tym razem go nie znajdzie, że usłyszy dzwonek do drzwi, który rozproszy jego uwagę. Zobaczył brązowe buty zdecydowanymi krokami zbliżające się do łóżka, pod którym się znajdował. Mężczyzna szybkimi i zwinnymi ruchami wyciągnął małego spod mebla i uderzył kilka razy tak mocno, że ślady w niektórych miejscach zaczęły krwawić. 

- Powiesz mi co zrobiłeś? - spytał nagle. Niebieskooki 15-latek wymruczał coś pod nosem. - Powiedz mi do jasnej cholery!
- Przez przypadek stłukłem kubek.
- O nie, mój mały przyjacielu - powiedział zakładając ręce. - Masz świadomość, że to był mój ulubiony kubek?
- Ale to był mój kubek.
- No i co z tego? - wycedził przez zęby uderzając chłopca jeszcze raz. - Teraz będziesz musiał odkupić go za swoje kieszonkowe.
- Ale już prawie mam uzbierane na nowy telefon! - zaprotestował niebieskooki już po sekundzie tego żałując. Na jego plecach znowu poczuł nieprzyjemny ból a potem ciepło. Na twarzy pojawił się gniew. Mimo iż łzy cisnęły mu się na twarz, chciały jak najszybciej uciec, on nie mógł pokazać, że jest słaby. Zagryzł wargę i odetchnął kilka razy nierównomiernie. Mężczyzna spojrzał na niego z góry z kamiennym wyrazem twarzy. 
- Idź na obiad.


Kobieta myła naczynia intensywnie myśląc. Miała już tego dość, jej siniaki i blizny nie pozwalały na normalne funkcjonowanie. Najbardziej jednak bała się o swojego małego synka. Musi coś wymyślić, żeby go ochronić. Miała plan, który mógł się udać. Ale wymagał czasu. Każdego następnego dnia po kryjomu zanosiła kilka ubrań i potrzebniejszych rzeczy do przyjaciółki, czasami musiała kłamać, że ona wyjeżdża na kilka dni i potrzebuje dużej walizki lub zepsuła jej się ładowarka do telefonu. W ciągu kilku tygodni większość jej szafy oraz jej syna znalazło się poza domem, ale brunet nie zwracał na to uwagi. Dla niego ważne było, by był obiad o ustalonej godzinie i żeby syn był posłuszny. Przez kilka następnych tygodni nie było okazji by wkroczyć w kolejny etap jej planu. Pewnego dnia, kiedy niebieskooki był w szkole a mężczyzna w pracy postanowiła zadziałać. Zadzwoniła do syna by po szkole od razu poszedł pod wskazany adres a sama spakowała portfel i dokumenty do torebki i skierowała się w stronę domu. Wyszła, zakluczyła drzwi i odwróciła się by udać do przyjaciółki. Ale na drodze stanął jej on.

- Gdzie idziesz? 
- Skończyło się mleko - skłamała - pomyślałam, że mogę na deser zrobić budyń - mężczyzna spojrzał na nią zmrużonymi oczami.
- Nie mam ochoty na budyń, wróć do domu, pójdę tylko po papierosy i zaraz przyjdę.

Kobieta odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę drzwi. Odwołała to, co kazała zrobić synowi. Takie sytuacje powtarzały się przez kolejne kilka tygodni, nie było czasu, by dobrze to rozegrać. Pewnego dnia kobieta wpadła na nowy pomysł. Zaprosiła do swojego domu najlepszego przyjaciela mężczyzny i kupiła dużo wódki. Znajomi pili długo aż mężczyzna padł trupem na łóżku. Kobieta obudziła syna i wyszli z domu jak najciszej się dało. Następnego dnia mieli samolot daleko stąd. Ciemnowłosa podziękowała i pożegnała się z przyjaciółką po czym wsiadła wraz z synem do pojazdu. Zaczynała nowe życie. Życie bez niego. Lepsze życie. 

==>
Przepraszam, że tak późno, że nic nie było dodawane.
Miałam, z racji końca semestru, natłok nauki i tego typu spraw.
No i nie do końca miałam plan na ten rozdział, ale następne już się tworzą. 
:) 
==>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz