niedziela, 16 lutego 2014

Secret

- Przepraszam - zaczęła dziewczyna - nie wiedziałam.
- A skąd miałaś wiedzieć? - uśmiechnął się.

 Brunetka siedziała ze spuszczoną głową nie wiedząc co powiedzieć, jak się zachować. Pewnie nie jednemu znane jest to uczucie, które przychodzi po usłyszeniu jakiejś przykrej historii, z którą nic się nie da zrobić, ale jest po prostu smutna i to jest najgorsze. Poczuła ciepło na swojej dłoni, więc odwróciła głowę w stronę chłopaka. Widząc jego szczery uśmiech i błękitne oczy, które patrzyły na nią dzisiaj tak jakoś inaczej, mimowolnie się uśmiechnęła.  

- Wiesz… Jestem tu od dwóch lat, ale tak naprawdę wcale nie znam tego miasta – powiedział zabierając dłoń z jej i patrząc gdzieś w głąb parku.
- Co powiesz na to, żebym Cię oprowadziła?
- Naprawdę? – spytał uśmiechając się szeroko. Wiedziała, że o to mu chodziło, że chciał by to pytanie padło, ona też  chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu. Odpowiedziała mu uśmiechem i po chwili już szli. – Więc gdzie idziemy najpierw?
- Zobaczysz – zaśmiała się.

 Spojrzał na nią, w jej tajemnicze oczy i piękny uśmiech i dalej nie mógł uwierzyć w to, że przed nim stoi, że poznał kogoś takiego. On wie, że jeszcze przez długi czas będzie musiał ukrywać to, co do niej czuje, bo sam nie jest jeszcze pewny co ona myśli o nim. Ta dziewczyna jest nieprzewidywalna, przy niej wszystko może się zdarzyć. Spacerowali po parku, gdy nagle koleżanka skręciła w boczną, długo nie używaną uliczkę. Chłopak w pierwszej chwili patrzył na nią jak na kogoś niekoniecznie zdrowego umysłowo. Brunetka złapała go za rękę i przyciągnęła bliżej siebie.

- Ćsii – szeptała kładąc mu palec na usta. Miał takie delikatne wargi, chciała by zamiast jej palca były tam teraz jej usta. Od razu skarciła się za takie myślenie. – To bardzo tajne miejsce, nikt o nim nie wie. Tylko ja. Zasłoń oczy – rozkazała.
- Po co?
- Po prostu zasłoń. Proszę – chłopak podał do jej dłoni przepaskę i pozwolił by zawiązała ją wokół jego oczu. Poczuł ciepło na jego dłoni i lekkie szarpnięcie.
- Idziemy – powiedziała.

Szedł prawie co chwilę się potykając, to o jakieś wystające gałęzie, to z powodu nierównego terenu. Ale mimo to czuł się bezpiecznie i dobrze. Może dlatego, że ona ciągle trzymała jego dłoń. Dziewczyna zatrzymała się a chłopak wpadł na nią obejmując w obawie, że stoją nad jakąś przepaścią i może spaść.

- Przepraszam, nie zauważyłem Cię – powiedział śmiejąc się.
- Jesteśmy – oznajmiła brunetka zdejmując mu z oczu przepaskę. Przed nim rozpościerał się ogromny teren pokryty trawą i różnobarwnymi kwiatami.
- Przecież już tutaj byliśmy – oznajmił. Dziewczyna tylko się zaśmiała, pociągnęła go za rękę i zaprowadziła w głąb lasu. Cały czas uważnie rozglądała się, czy nikogo w pobliżu nie ma, jakby bała się, że jej niecny plan się nie powiedzie. – Chyba nie chcesz mnie tu zabić, nawet jeszcze nie zdążyliśmy… - dziewczyna odwróciła do niego głowę uśmiechając się i podnosząc jedną brew. – A nie ważne.
Po kilku sekundach zielonooka stanęła i obejrzała się jeszcze raz wokół. Mając stuprocentową pewność, że poza nimi nie ma tu żywej duszy podeszła do drzewa, na którym namalowana jest duża, czerwona kropka po czym schyliła się i zaczęła grzebać w trawie najwyraźniej czegoś szukając.
- Tu jesteś – powiedziała do siebie. Chwyciła mocno za sznurek i pociągnęła go do góry. Chłopak patrzył na to wszystko z niedowierzaniem. – Zapraszam – uśmiechnęła się. Ciemnowłosy wszedł posłusznie po drabinie w dół, a brunetka udała się zaraz za nim.
- Co to za miejsce? – spytał, kiedy już znajdowali się na samym dole. Przed nim znajdował się pokój, w którym było kilka mebli codziennego użytku i głęboki tunel naprzeciw wejścia. Wszystko wyglądało jak z jakiegoś filmu. Uszczypnął się, ale nic się nie zmieniło. Dziewczyna zapaliła światło i usiadła na kanapie. Chłopak niepewnie spoczął na miejscu obok niej. Brunetka z uśmiechem obserwowała każdy jego ruch.

- To chyba jakiś bunkier, nie wiem. Znalazłam go jakiś czas temu, ale jest całkiem duży, więc jest jeszcze kilka pokoi, których nie zwiedziłam. Pomyślałam, że może mi pomożesz? Ja się trochę boje…
- Więc to jest ten Twój nikczemny plan? – zapytał śmiejąc się. – Wykorzystasz mnie a potem wyrzucisz?
- Nie, nic z tych rzeczy – powiedziała szybko przybliżając się do niego. – To co, pomożesz?
- Co z tego będę miał?
- A co chcesz? – chłopak uśmiechnął się zadziornie. W tym momencie mógł poprosić o wszystko co chciał wiedząc, że on jest jej potrzebny. Mogła wybrać każdego a wybrała jego. A znają się od kilku dni. Chciał, by go pocałowała, ale wiedział, że ta prośba jest niestety niedostępna. Ona pragnęła, by o to poprosił, pragnęła tego bardziej niż wszystkiego na świecie, więc nie można się dziwić jej reakcji na to, co odpowiedział.

- Pokażesz mi całą drogę. Bez żadnych opasek. Też chcę móc tu być kiedy chce – niebieskooki stwierdził, że to będzie najlepsze wyjście. Powiedziała, że wie o tym miejscu tylko ona i teraz już on. Będą spędzać ze sobą więcej czasu. To był genialny plan, musiał wypalić. Brunetka zastanawiała się czy tego chce. Czy chce, by miał dostęp do jej samotnego azylu, do którego mogła bezkarnie przychodzić i robić co jej się żywnie podobało. Może to był dobry krok w stronę ich znajomości. Pozna go bardziej.
- Umm…
- Dobra, nie to nie, spadam – powiedział wstając i już kierował się do wyjścia, ale dziewczyna złapała go za dłoń.
- Poczekaj – powiedziała. Wzięła głęboki wdech patrząc w jego oczy. Wiedział, że się zgodzi. – Witam na pokładzie – uśmiechnęła się lekko. Chłopak wyszczerzył się, po czym ruszyli w głąb tunelu z latarką.
- Pamiętaj, że jak będziesz się bała jestem tuż za Tobą, do Twojej dyspozycji – szepnął do jej ucha. Uśmiechnęła się i weszła do pierwszego pomieszczenia. Chłopak sięgnął ręką do włącznika i już po chwili przed nimi ukazała się mała kuchnia. Mini-lodówka, kuchenka gazowa z jednym palnikiem, kilka szafek. – To Cię tak przestraszyło? – zaśmiał się podchodząc do jednej z szafek i wyjmując opakowanie po pieczywie. – Aaa, stary chleb. Ratuuj – krzyknął biegnąc za nią. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy po czym zaczęła uciekać śmiejąc się.
- Bierz to ode mnie, tam pewnie są jakieś robaki. Fuuuj.
Chłopak odłożył plastikowe opakowanie na stole i dalej biegł za zielonooką. Złapał ją w pasie tym samym zatrzymując i udawał, że gryzie jej ramie.
- Jestem głodne chlebo-zombie. Bój się – wyszeptał wprost do jej ucha a po jej ciele biegały ciarki.
- Przestań – powiedziała próbując się wydostać z jego uścisku, ale na nic były jej trudy. Odwróciła się do niego twarzą. – W takim tempie nigdy tego nie skończymy.


Chłopak patrzył na nią, byli tak blisko siebie, że widział każdą niedoskonałość na jej twarzy. Znaczy, widziałby ją, gdyby jakieś tam były. Jej twarz była gładsza niż najgładsza powierzchnia. Po raz kolejny miał okazję, by skraść jej szybki pocałunek, ale przez to cała znajomość zmieniłaby swój tor, a na to nie mógł pozwolić. Z bolącym sercem puścił ją, a ona udała się do kolejnego pomieszczenia. Po chwili do jego uszu dobiegły jej krzyki. Oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, serce zaczęło bić jak szalone, szybkim ruchem znalazł się obok niej pytając co się stało, czy dobrze się czuje. Ona stała z zamkniętymi oczami i zakrytymi ustami. Wskazała światłem latarki na to, co sprawiło, że teraz ma takie skręty w żołądku. Kilka metrów przed nią leżał stos kocich zwłok. Tak naprawdę nie można było stwierdzić, czy były to kocie zwłoki. Wszędzie leżały wnętrzności dużej ilości zwierząt. Jared szybkim ruchem przyciągnął do siebie łkającą dziewczynę i pozwolił wtulić się mocno w jego tors. Patrzył na to wszystko z obrzydzeniem ale i zaciekawieniem. Był zainteresowany tym, co musiało się tutaj dziać. Zabrał brunetkę do „salonu”, gdzie już na dobre się rozpłakała. Siedzieli na kanapie, ona leżała na jego udach głową zwrócona w stronę małego telewizora, z którego dobiegały jakieś dźwięki.  On cały czas patrzył na nią gładząc jej głowę, włosy, ramiona. Uspokajała się powoli. W głębi duszy cieszyła się, że poznała kogoś takiego jak Jared. Kogoś, do którego zawsze mogła się przytulić mając pewność, że jej nie odepchnie, że przyjmie ją z otwartymi ramionami. Po chwili z głębi tunelu dobiegły ich dziwne odgłosy. Przestraszyli się, przecież nikogo tu nie powinno być. Chłopak wstał i pewnym ruchem ruszył w stronę tunelu. Musiał pokazać jej, że mimo strachu nie jest słaby. Imponowało jej to. Ruszyła powoli za nim. Byli w ciemności coraz bardziej zbliżając się do pomieszczenia, z którego dźwięki jakby tłuczonego szkła były głośniejsze i głośniejsze. Złapała go za dłoń obydwiema rękami. Wiedząc, że jest blisko czuła się najbezpieczniej. Stali przed pokojem, niebieskooki złapał na klamkę i powoli otworzył drzwi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz