- Przepraszam - zaczęła dziewczyna - nie wiedziałam.
- A skąd miałaś wiedzieć? - uśmiechnął się.
Brunetka siedziała
ze spuszczoną głową nie wiedząc co powiedzieć, jak się zachować. Pewnie nie
jednemu znane jest to uczucie, które przychodzi po usłyszeniu jakiejś przykrej
historii, z którą nic się nie da zrobić, ale jest po prostu smutna i to jest
najgorsze. Poczuła ciepło na swojej dłoni, więc odwróciła głowę w stronę
chłopaka. Widząc jego szczery uśmiech i błękitne oczy, które patrzyły na nią
dzisiaj tak jakoś inaczej, mimowolnie się uśmiechnęła.
- Wiesz… Jestem tu od dwóch lat, ale tak naprawdę wcale
nie znam tego miasta – powiedział zabierając dłoń z jej i patrząc gdzieś w głąb
parku.
- Co powiesz na to, żebym Cię oprowadziła?
- Naprawdę? – spytał uśmiechając się szeroko. Wiedziała,
że o to mu chodziło, że chciał by to pytanie padło, ona też chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu.
Odpowiedziała mu uśmiechem i po chwili już szli. – Więc gdzie idziemy najpierw?
- Zobaczysz – zaśmiała się.
Spojrzał na nią, w
jej tajemnicze oczy i piękny uśmiech i dalej nie mógł uwierzyć w to, że przed
nim stoi, że poznał kogoś takiego. On wie, że jeszcze przez długi czas będzie
musiał ukrywać to, co do niej czuje, bo sam nie jest jeszcze pewny co ona myśli
o nim. Ta dziewczyna jest nieprzewidywalna, przy niej wszystko może się
zdarzyć. Spacerowali po parku, gdy nagle koleżanka skręciła w boczną, długo nie
używaną uliczkę. Chłopak w pierwszej chwili patrzył na nią jak na kogoś niekoniecznie
zdrowego umysłowo. Brunetka złapała go za rękę i przyciągnęła bliżej siebie.
- Ćsii – szeptała kładąc mu
palec na usta. Miał takie delikatne wargi, chciała by zamiast jej palca były
tam teraz jej usta. Od razu skarciła się za takie myślenie. – To bardzo tajne
miejsce, nikt o nim nie wie. Tylko ja. Zasłoń oczy – rozkazała.
- Po co?
- Po prostu zasłoń. Proszę –
chłopak podał do jej dłoni przepaskę i pozwolił by zawiązała ją wokół jego
oczu. Poczuł ciepło na jego dłoni i lekkie szarpnięcie.
- Idziemy – powiedziała.
Szedł prawie co chwilę się
potykając, to o jakieś wystające gałęzie, to z powodu nierównego terenu. Ale
mimo to czuł się bezpiecznie i dobrze. Może dlatego, że ona ciągle trzymała
jego dłoń. Dziewczyna zatrzymała się a chłopak wpadł na nią obejmując w obawie,
że stoją nad jakąś przepaścią i może spaść.
- Przepraszam, nie zauważyłem Cię
– powiedział śmiejąc się.
- Jesteśmy – oznajmiła brunetka
zdejmując mu z oczu przepaskę. Przed nim rozpościerał się ogromny teren pokryty
trawą i różnobarwnymi kwiatami.
- Przecież już tutaj byliśmy –
oznajmił. Dziewczyna tylko się zaśmiała, pociągnęła go za rękę i zaprowadziła w
głąb lasu. Cały czas uważnie rozglądała się, czy nikogo w pobliżu nie ma, jakby
bała się, że jej niecny plan się nie powiedzie. – Chyba nie chcesz mnie tu
zabić, nawet jeszcze nie zdążyliśmy… - dziewczyna odwróciła do niego głowę
uśmiechając się i podnosząc jedną brew. – A nie ważne.
Po kilku sekundach zielonooka
stanęła i obejrzała się jeszcze raz wokół. Mając stuprocentową pewność, że poza
nimi nie ma tu żywej duszy podeszła do drzewa, na którym namalowana jest duża,
czerwona kropka po czym schyliła się i zaczęła grzebać w trawie najwyraźniej
czegoś szukając.
- Tu jesteś – powiedziała do
siebie. Chwyciła mocno za sznurek i pociągnęła go do góry. Chłopak patrzył na
to wszystko z niedowierzaniem. – Zapraszam – uśmiechnęła się. Ciemnowłosy
wszedł posłusznie po drabinie w dół, a brunetka udała się zaraz za nim.
- Co to za miejsce? – spytał,
kiedy już znajdowali się na samym dole. Przed nim znajdował się pokój, w którym
było kilka mebli codziennego użytku i głęboki tunel naprzeciw wejścia. Wszystko
wyglądało jak z jakiegoś filmu. Uszczypnął się, ale nic się nie zmieniło.
Dziewczyna zapaliła światło i usiadła na kanapie. Chłopak niepewnie spoczął na
miejscu obok niej. Brunetka z uśmiechem obserwowała każdy jego ruch.
- To chyba jakiś bunkier, nie
wiem. Znalazłam go jakiś czas temu, ale jest całkiem duży, więc jest jeszcze
kilka pokoi, których nie zwiedziłam. Pomyślałam, że może mi pomożesz? Ja się trochę
boje…
- Więc to jest ten Twój
nikczemny plan? – zapytał śmiejąc się. – Wykorzystasz mnie a potem wyrzucisz?
- Nie, nic z tych rzeczy –
powiedziała szybko przybliżając się do niego. – To co, pomożesz?
- Co z tego będę miał?
- A co chcesz? – chłopak uśmiechnął
się zadziornie. W tym momencie mógł poprosić o wszystko co chciał wiedząc, że
on jest jej potrzebny. Mogła wybrać każdego a wybrała jego. A znają się od
kilku dni. Chciał, by go pocałowała, ale wiedział, że ta prośba jest niestety
niedostępna. Ona pragnęła, by o to poprosił, pragnęła tego bardziej niż
wszystkiego na świecie, więc nie można się dziwić jej reakcji na to, co
odpowiedział.
- Pokażesz mi całą drogę. Bez żadnych
opasek. Też chcę móc tu być kiedy chce – niebieskooki stwierdził, że to będzie
najlepsze wyjście. Powiedziała, że wie o tym miejscu tylko ona i teraz już on.
Będą spędzać ze sobą więcej czasu. To był genialny plan, musiał wypalić.
Brunetka zastanawiała się czy tego chce. Czy chce, by miał dostęp do jej
samotnego azylu, do którego mogła bezkarnie przychodzić i robić co jej się
żywnie podobało. Może to był dobry krok w stronę ich znajomości. Pozna go
bardziej.
- Umm…
- Dobra, nie to nie, spadam –
powiedział wstając i już kierował się do wyjścia, ale dziewczyna złapała go za
dłoń.
- Poczekaj – powiedziała.
Wzięła głęboki wdech patrząc w jego oczy. Wiedział, że się zgodzi. – Witam na
pokładzie – uśmiechnęła się lekko. Chłopak wyszczerzył się, po czym ruszyli w
głąb tunelu z latarką.
- Pamiętaj, że jak będziesz się
bała jestem tuż za Tobą, do Twojej dyspozycji – szepnął do jej ucha.
Uśmiechnęła się i weszła do pierwszego pomieszczenia. Chłopak sięgnął ręką do
włącznika i już po chwili przed nimi ukazała się mała kuchnia. Mini-lodówka,
kuchenka gazowa z jednym palnikiem, kilka szafek. – To Cię tak przestraszyło? –
zaśmiał się podchodząc do jednej z szafek i wyjmując opakowanie po pieczywie. –
Aaa, stary chleb. Ratuuj – krzyknął biegnąc za nią. Dziewczyna otworzyła
szeroko oczy po czym zaczęła uciekać śmiejąc się.
- Bierz to ode mnie, tam pewnie
są jakieś robaki. Fuuuj.
Chłopak odłożył plastikowe
opakowanie na stole i dalej biegł za zielonooką. Złapał ją w pasie tym samym
zatrzymując i udawał, że gryzie jej ramie.
- Jestem głodne chlebo-zombie.
Bój się – wyszeptał wprost do jej ucha a po jej ciele biegały ciarki.
- Przestań – powiedziała próbując
się wydostać z jego uścisku, ale na nic były jej trudy. Odwróciła się do niego
twarzą. – W takim tempie nigdy tego nie skończymy.
Chłopak patrzył na nią, byli
tak blisko siebie, że widział każdą niedoskonałość na jej twarzy. Znaczy,
widziałby ją, gdyby jakieś tam były. Jej twarz była gładsza niż najgładsza
powierzchnia. Po raz kolejny miał okazję, by skraść jej szybki pocałunek, ale
przez to cała znajomość zmieniłaby swój tor, a na to nie mógł pozwolić. Z
bolącym sercem puścił ją, a ona udała się do kolejnego pomieszczenia. Po chwili
do jego uszu dobiegły jej krzyki. Oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, serce
zaczęło bić jak szalone, szybkim ruchem znalazł się obok niej pytając co się stało,
czy dobrze się czuje. Ona stała z zamkniętymi oczami i zakrytymi ustami.
Wskazała światłem latarki na to, co sprawiło, że teraz ma takie skręty w
żołądku. Kilka metrów przed nią leżał stos kocich zwłok. Tak naprawdę nie można
było stwierdzić, czy były to kocie zwłoki. Wszędzie leżały wnętrzności dużej
ilości zwierząt. Jared szybkim ruchem przyciągnął do siebie łkającą dziewczynę
i pozwolił wtulić się mocno w jego tors. Patrzył na to wszystko z obrzydzeniem
ale i zaciekawieniem. Był zainteresowany tym, co musiało się tutaj dziać.
Zabrał brunetkę do „salonu”, gdzie już na dobre się rozpłakała. Siedzieli na
kanapie, ona leżała na jego udach głową zwrócona w stronę małego telewizora, z
którego dobiegały jakieś dźwięki. On
cały czas patrzył na nią gładząc jej głowę, włosy, ramiona. Uspokajała się
powoli. W głębi duszy cieszyła się, że poznała kogoś takiego jak Jared. Kogoś,
do którego zawsze mogła się przytulić mając pewność, że jej nie odepchnie, że
przyjmie ją z otwartymi ramionami. Po chwili z głębi tunelu dobiegły ich dziwne
odgłosy. Przestraszyli się, przecież nikogo tu nie powinno być. Chłopak wstał i
pewnym ruchem ruszył w stronę tunelu. Musiał pokazać jej, że mimo strachu nie
jest słaby. Imponowało jej to. Ruszyła powoli za nim. Byli w ciemności coraz
bardziej zbliżając się do pomieszczenia, z którego dźwięki jakby tłuczonego
szkła były głośniejsze i głośniejsze. Złapała go za dłoń obydwiema rękami. Wiedząc,
że jest blisko czuła się najbezpieczniej. Stali przed pokojem, niebieskooki
złapał na klamkę i powoli otworzył drzwi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz