- Tak? – powiedział niepewnie.
Dziewczyna odsunęła się nieco odwracając wzrok. Wstała,
wzięła ubrania i udała się do łazienki. Wróciło sumienie, czuła się strasznie.
Szybkimi ruchami wyciągnęła plastikowe opakowanie, rozsypała część zawartości
na blacie, ułożyła dwie kreski i wciągnęła za pomocą banknotu. Założyła na
siebie ciuchy i wróciła do pokoju. Nie było go. Zeszła powoli na dół, do
salonu. Patrzyła smutnym wzrokiem na siedzącego chłopaka. Był odwrócony do niej
plecami, więc nie widziała jego twarzy. Twarzy, która w tamtej chwili miała
milion uczuć na sobie. Nie widział, co myśleć. W jednej chwili go pragnie a w
drugiej od niego ucieka. Znowu to zrobiła, ale tym razem to zabolało. Myślał,
że już tego nie zrobi, że z nim zostanie, nie będzie uciekać. Podeszła do niego
nie odzywając się, wiedziała, że nie tego się spodziewał. Było jej go szkoda,
ale dzięki białemu proszkowi odeszły wszystkie myśli, które broniły ją przed
tymi uczuciami. Mogła się teraz na niego rzucić i oddać cała, ale wiedziała, że
zepsuła to i nie łatwo będzie to odzyskać. Usiadła obok niego a on odwrócił
głowę. Chciał na nią spojrzeć, ale wiedział, że jeżeli to zrobi znowu się
zatraci w jej kocich oczach, wybaczy wszystko i pozwoli znowu się skrzywdzić.
Musiała coś zrozumieć.
- Jared – szepnęła. Słyszał w jej głosie tą rozpacz,
która łamała mu serce. – Jared, proszę – powtórzyła kładąc swoją dłoń na jego. On
spojrzał na ich złączone ręce po czym lekko wyrwał się z uścisku cały czas
patrząc na swoją dłoń. – Przepraszam, znowu zawiodłam… - mówiła – ja po prostu…
Jared, lubię Cię. Nawet bardzo, ale po tym wszystkim to… To jakoś tak samo
wychodzi, ja chcę tego, ale moje wnętrze mi na to nie pozwala… To jest
straszne, bo czuję jakbym w sobie miała jeszcze jedną ‘mnie’, takiego tyrana.
Boję się jej – szepnęła. Spojrzał na nią pierwszy raz odkąd tu przyszła. Te
piękne, zawsze wesołe, zielone oczy. Po raz drugi widział je zapłakane.
Momentalnie przed oczami stanął mu ten dzień, w którym niemal go pocałowała. To
tego dnia zaczął tak za nią szaleć. Wtedy też płakała, ale nie przez niego.
Płakała z jego winy. Kiedy uświadomił to sobie, przeklinał w myślach. Kurwa,
Jared zajebisty z Ciebie chłopak, doprowadziłeś dziewczynę do płaczu. Ona nie
patrzyła na niego, nie miała odwagi. Łza lekko powędrowała w jej oka w dół po
gładkim policzku ale nie dane było jej dotrzeć do jego krańca. Na jej drodze
stanęła jego dłoń, która złapała prawy policzek dziewczyny w celu odwrócenia
jej głowy. Brunetka została zmuszona by na niego spojrzeć. Jego oczy były
zmartwione. W głębi duszy ostro karał samego siebie, ale ledwo dało się to po
nim poznać.
- Chyba Cię kocham – szepnął. Stanęło jej serce, nie
spodziewała się tych słów. Jego oczy patrzyły na nią czekając na odpowiedź z
jej strony. Ale ona nie potrafiła nic z siebie wydusić, mimo, że chciała mu
tyle powiedzieć. Wiele razy otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale nie
wiedziała od czego zacząć. Uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła lekko.
Zbliżył głowę i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Dziewczyna pogłębiła
go i już po chwili leżeli na kanapie wędrując swoimi dłońmi po ciele partnera.
Pragnął z nią to zrobić, ale nie wiedział jak zareaguje, czy znowu nie
ucieknie. Dlatego wyznaczył sobie granicę, do której mógł ją dotykać. Ona nie
mogła się doczekać, aż tą granicę przekroczy, była bliska szaleństwa. On nadal
nie miał koszulki, odziany był tylko w krótkie spodenki. Jeździła delikatnie
opuszkami palców po jego nagiej skórze, co sprawiało, że w nim się gotowało.
Spojrzał na nią ciężko oddychając i przejechał dłonią po jej nodze zatrzymując
się na biodrze. Przegryzł wargę czekając na jej odpowiedź. Kiwnęła lekko głową
i pocałowała go. Uśmiechnął się i jednych ruchem zdjął z niej koszulkę. Jego
oczom ukazały się jej jędrne piersi, które oplatał jasnoróżowy biustonosz.
Cieszył się, że ma więcej powierzchni do dotykania. Jego ręce biegały po jej
ciele podczas gdy usta nie miały zamiaru oderwać się od jej warg. Po chwili
jednak postanowił zjechać niżej. Składał delikatne pocałunki na jej szyi, na
dekolcie, piersiach. Bawił się nimi podczas gdy ona gładziła jego włosy. Robiło
jej się strasznie ciepło. Niebieskooki jedną ręką zręcznie rozpiął jej
spodenki, które już po kilku sekundach znajdowały się gdzieś w kącie pokoju.
Leżeli teraz w samej bieliźnie.
- Jared – powiedziała między pocałunkami. Odsunął się od
niej, by móc objąć wzrokiem całą jej twarz. Dziewczyna przegryzła wargę. –
Chodźmy na górę – wyszeptała. Chłopak uśmiechnął się zadziornie, złapał
brunetkę w pasie i przewiesił przez ramię. Zaśmiała się krzycząc za każdym
razem, kiedy pokonywali jakieś wzniesienie. – Puść mnie! – mówiła bijąc go
lekko pięściami w plecy. Chłopak doszedł do góry schodów i posłusznie odstawił
zielonooką na ziemię. Stała tam, piękna, naturalna, w samej bieliźnie, gotowa
oddać mu dziewictwo. Zaśmiała się i uciekła w śmiechu do jego pokoju. Pobiegł
za nią z uśmiechem na ustach. Wszedł do pomieszczenia i spojrzał na nią,
czekała na niego po drugiej stronie łóżka. Chłopak powoli zaczął okrążać mebel,
ale kiedy był już tak blisko jej ona ruszyła do przodu próbując przedrzeć się
przez łóżko na drugą stronę pokoju. Niebieskooki szybkimi ruchami złapał ją w
pasie i już po kilku sekundach siedziała na nim okrakiem a jej nadgarstki były
uwięzione w jego dłoniach. Przyciągnął ją bliżej siebie składając na jej ustach
delikatny pocałunek. Dziewczyna uwolniła się z uścisku i złapała jego twarz
obdarowując ją delikatnymi całusami. On jeździł dłońmi po jej plecach co jakiś
czas schodząc niżej w okolice pośladków, co nie było dla niej żadnym problemem.
Po chwili chłopak szybkim aczkolwiek delikatnym ruchem zamienił ich miejscami.
Teraz on siedział na niej.
***
Patrzył na jej piękne, nagie ciało jedną ręką lekko
gładząc wewnętrzną stronę jej uda. Zagryzała wargę, chciała, by już się odważył
to zrobić. Dawaj Leto, nie będę czekała
wieczności. Złapała jego głowę by po chwili zbliżyć ją do siebie i
przykleiła się do jego ust. Cicho wyszeptała jego imię a on uśmiechnął się
zadziornie. Jego dłoń w ciągu sekundy przeniosła się z nogi dziewczyny w jej
miejsce intymne. Lekko jęknęła kiedy poczuła poruszające się w niej palce
chłopaka. Jej oddech stał się nieco cięższy, tak samo jak jego. Na początku
robił to wolno, nie chciał zrobić jej krzywdy. Była jak płatek kwiatu, taka
delikatna. Widząc w jej oczach pragnienie większej ilości tej rozkoszy przyspieszył,
na co ona zareagowała lekkim odchyleniem głowy. Przegryzła wargę i złapała jego
plecy wbijając w nie paznokcie.
- Jared – wyszeptała.
- Tak? – odpowiedział.
- Proszę, zrób to – spojrzała na niego. W jego oczach
było zarówno pożądanie jej całej jak i lęk, zatroskanie.
- Nie boisz się, że będzie boleć? – powiedział na chwilę
przerywając dawanie jej tego, o co prosiła wzrokiem. – Pierwszy raz może boleć…
- Jared… Ja nie jestem... – odwróciła głowę. Spojrzał na
nią zdziwionymi oczami. Nawet nie musiał jej o nic pytać. Opowiedziała mu całą
historię z Kyle'm.
- Zabiję drania - powiedział chwytając spodenki po czym
zaczął je na siebie nerwowo wkładać.
- Jared...
- Jak on mógł tak Cię potraktować?!
- To już przeszłość. Przeprosił mnie, rozumiesz? Nie wiem
czy tego żałował, ale między nami jest dobrze. Nie krępuję się stojąc koło
niego, potrafię spojrzeć w jego oczy.
- Ale...
- Żadnego "ale" - powiedziała łapiąc go za
dłonie. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się czule. - Wszystko jest w
porządku, okay? - Widziała jak jego emocje opadają. Usiadła koło niego zakrywając
ciało pościelą i oparła głowę o jego ramię.
- Chciałem być tym pierwszym – powiedział smutno patrząc
na swoje dłonie. Uśmiechnęła się lekko.
- Gdybym wcześniej wiedziała, że spotkam takiego chłopaka
jak Ty to uwierz mi – zaczęła – byłbyś pierwszy – wyszeptała do jego ucha.
Chłopak zwrócił głowę w jej stronę i pocałował ją. Po chwili usłyszał znajome
dźwięki otwieranych drzwi.
- Idź się ubierz i zejdź na dół – powiedział wstając i
pocałował ją jeszcze raz – poznasz moich rodziców.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Przed chwilą omal się
z nim nie kochała a teraz ma poznać jego rodziców. Tego było za wiele. Podczas
gdy brunetka się przebierała, chłopak zszedł na dół by przywitać rodzicieli.
- Jared, skarbie – powiedziała kobieta w podeszłym wieku –
mam nadzieje, że dobrze Ci minął weekend bez staruszków?
- Mamo, po pierwsze, nie jesteś jeszcze taka stara –
zaśmiał się – a po drugie, weekend minął mi znakomicie. Wpadła do mnie…
Koleżanka. Zaraz tu zejdzie, więc będziecie mieć okazję ją poznać.
- Czyżby mój synek się zakochał? Carl, kochanie, zrób
cztery kawy – krzyknęła do męża – czy Twoja dziewczyna pija kawę?
- Mamo, to nie jest moja dziewczyna – powiedział sam
sobie nie wierząc. – To tylko koleżanka.
- Ja coś o tym wiem, kochaniutki. Zaczyna się na
koleżeństwie a kończy małżeństwem. Pomóż mi lepiej z tymi walizkami, bo
widzisz, że matka stara, niedołężna.
Chłopak zaśmiał się i chwycił bagaże.